SUPER HISTORIA: Z punktu widzenia siedzenia: meble ikony PRL

2020-10-26 8:00

Proste, ładne i funkcjonalne meble PRL, popularne w domach estetów z czasów meblościanki i ceraty są dzisiaj ikonami stylu. Duża część artystycznego dorobku ówczesnych projektantów nigdy nie dostała się na taśmy produkcyjne polskich fabryk. Wielu wybitnych twórców odbiło się od ściany z paździerzu i wylądowało w składziku.

Problemem polskich peerelowskich mieszkań nie były koszmarne meble na wysoki połysk, ale fakt, że poszczególne elementy wyposażenia były bezładną zbieraniną osiągnięć wzornictwa przedwojennego i niedociągnięć powojennego. Kupowano oddzielnie krzesła, regały, lampy i fotele, rzucając się na to, co akurat rzucili. Do tego dochodziły sprzęty nabyte w spadku po dziadkach. Możliwość kupienia meblościanki była dla młodych ludzi wystarczającą zachętą. Nie potrzebowali stymulacji estetycznej, by przeżywać euforię urządzania się.

Meble w domu. Moda na meble z lat 60.

Jesion półwiecza

Pod koniec lat 40. XX w. powstał stolik pod telefon projektu Bohdana Gniewiewskiego, produkowany z drewna jesionowego przez spółdzielnię Arkady. Był częścią kompletu, w którego skład wchodziło poza tym krzesło z tapicerowanym siedziskiem. Twórca mebli, architekt, projektował głównie warszawskie osiedla, pawilony handlowe i bary. Zgrabny komplecik telefoniczny popełnił dla wytchnienia i trafił w szczyt zapotrzebowania. W latach 50. w Polsce panowała moda na formy inspirowane naturą. Projektantka Teresa Kruszewska stworzyła wtedy słynną „muszelkę” – krzesło z giętej sklejki, które zdobyło szereg nagród, mimo to nigdy nie trafiło do masowej produkcji. Legendarny fotel RM58 zaprojektował z kolei Roman Modzelewski. Zrobił go, własnoręcznie formując siedzisko z laminatu poliestrowo-szklanego. Efekt zachwycił samego Le Corbusiera, jednak fotel przez kilkadziesiąt lat drzemał na etapie prototypu. Dopiero w XXI w. trafił do produkcji.

Czytaj także: SUPER HISTORIA: Wakacje w maluchu

Styl ery kosmicznej

W latach 60. meble na Zachodzie zyskały formę futurystyczną, a tworzywo sztuczne znalazło się w powszechnym użyciu. Triumfowały projekty Arne Jacobsena, Vernera Pantona czy Eero Aarnio. W Polsce dostęp do plastiku był ograniczony, mimo to zachodnie trendy znalazły u nas świetnych naśladowców. Plastik zastępowała u nas sklejka, na którą stolarze narzekali, że w wersji giętej jest to materiał wymagający i pracochłonny. Wtedy narodziła się słynna meblościanka Kowalskiego, nazwana tak nie dlatego, że korzystał z niej przeciętny Kowalski, ale dlatego że nieprzeciętny Kowalski ją zaprojektował. Był to system mebli składanych, którego produkcję wielokrotnie wznawiano. Założenie było takie, żeby można było dosunąć meblościankę do ściany bądź ustawić na środku, dzieląc pomieszczenia na mniejsze. Głównym projektantem meblościanek był w PRL Stanisław Kucharski, ale to projekt małżeństwa Bogusławy i Czesława Kowalskich trafił do masówki. W ciągu pierwszych ośmiu lat wyprodukowano z górą 100 tys. meblościanek!

Czytaj także: SUPER HISTORIA: PRLuksus – asortyment z marzeń

Fotel jak feniks

Nowoczesnym, ale i masowo produkowanym fotelem był w latach 60. fotel 366 projektu Józefa Chierowskiego (1962). Nie było w PRL rodaka, który by na nim nie siedział. Jeden z najsłynniejszych przykładów polskiego modernizmu powstał na potrzeby Dolnośląskiej Fabryki Mebli w Świebodzicach. Można powiedzieć, że zrodził się z płomieni, bo stał się sposobem nadrobienia strat po pożarze, który wybuchł w zakładzie, niszcząc znaczną część hal produkcyjnych i maszyn. Mebel o prostej konstrukcji – to było coś nowego dla fabryki, która dotąd zajmowała się wzornictwem przedwojennym. Produkcję bestsellerowego fotela kontynuowano nieprzerwanie do lat 80. W tym czasie na rynku pojawiło się aż pół miliona jego egzemplarzy! Niewielki i zgrabny, sprawdził się w kawalerkach. Stał sobie tam na rozchylonych nogach zwężanych ku dołowi. Miał trapezowe siedzisko i duże śruby, oryginalnie przeznaczone do montażu sedesów. Józef Chierowski poza meblami projektował fortepiany, a także wnętrza.

Renowacja mebli. Jak odnowić stare meble?

Wbrew modzie na meblościanki

„Praktycyzm i oszczędność” – to były hasła pracowni projektowych i fabryk lat 70. Nie wdrażano już nowych metod produkcji, bo zielone światło dla nich właśnie zgasło. Preferowano rozwiązania sprzed kilkunastu lat. Mimo to projektanci znajdowali karkołomne sposoby gięcia opornej materii systemu, by uzyskać efekt nowinek, opartych na zachodnich wzorcach, gdzie wzornictwo szalało. Takim twórczym eksperymentem lat 70. był fotel Tulipan w kolorze głębokiej czerwieni, z wygiętym oparciem i podłokietnikami. Tulipanowy fotel Teresy Kruszewskiej nigdy nie wszedł do produkcji, mimo nagrody na Ogólnopolskim Konkursie „Meble 73” w Poznaniu. Z pianką poliuretanową eksperymentował Aleksander Kuczma. Jego projekt to m.in. fotel obrotowy Kal, inspirowany kultowym fotelem Egg Arne Jacobsena. Jako zbyt prekursorski nie trafił do produkcji.

Czytaj także: SUPER HISTORIA: Wywczasy z FWP. „Wakacyjny przywilej” ludu pracującego

Podroby i pajęczaki

Maria Chomentowska, twórczyni ikonicznego krzesła Pająk z 1956 r. była czołową reprezentantką polskiego funkcjonalizmu lat 50. i 60. XX w. Przez ponad 20 lat była związana z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego. Co ciekawe, zaprojektowała przestrzeń KUL, wykorzystując tylko lite drewno. Jej mottem było „żadnych paździerzy!”. Krzesła Płucka i Pająk to topowe przykłady polskiego wzornictwa lat 50. 

Z rurek i igelitu

Pod koniec lat 50. nowością, a wkrótce normą stało się produkowanie mebli z innych materiałów niż drewno, które zaczęło być luksusem. Produkowano z odpadów pofabrycznych, w tym z tworzyw sztucznych. Pionierką była tu Teresa Kruszewska, która stworzyła prawdziwy hit: fotel ze stalowych rurek i igelitu. „Zbierałam gazety, z mąki żytniej robiłam klej – z papier mâché potem powstawały modele. Trzeba było sobie radzić – jak z fabryki Radomsko imienia Gwardii Ludowej dostałam furę odpadów z giętej buczyny, zaprojektowałam krzesła z siedziskami z tych odpadów. Wszystko się przydawało: sznurek, igelit (tworzywo sztuczne z polimeryzacji chlorku winylu)” – wspominała projektantka.

Porcelana z Ćmielowa

Jako nadające się na prezent słynne „figurki z Ćmielowa” lądowały zarówno na modernistycznych regałach, jak i w babcinych „kredensach z górką”. Figurki porcelanowe, które projektowali Henryk Jędrasiak, Hanna Orthwein, Mieczysław Naruszewicz, Lubomir Tomaszewski, były wybitne artystycznie, a przy tym nieprawdopodobnie popularne. Masówka i design? Owszem, w tym przypadku jak najbardziej. „Siedząca dziewczyna” Jędrasiaka nie brzydziła się „Żaby” projektu Hanny Orthwein. Do tego „Pingwin” Mieczysława Naruszewicza i tak oto przeciętny Polak za całkiem przystępną cenę stawał się kolekcjonerem.

Czytaj także: Przekąski w PRL. Pamiętasz smaki dzieciństwa? SPRAWDŹ!

Kryzys i projektanci

Krzesło KA-237 to klasyka PRL projektu Aleksandra Kuczmy. Kryzys polskiej gospodarki sprawił jednak, że większość jego pomysłów nie wyszła poza etap prototypu. Czasy nie sprzyjały nowatorstwu, jeśli więc projekty były zbyt ekstrawaganckie, spotykały się z reakcją: „zapomnij”. Wiele wybitnych projektów pozostało więc zapomnianymi. Na drugim biegunie znaleźli się szczęściarze, którzy trafili w zapotrzebowanie. Przykładem niech będzie krzesło Wars Zenona Bączyka. Ten wybitny projektant zaproponował je pod koniec lat 70. Bardzo proste krzesło zostało przyjęte entuzjastycznie i było produkowane przez ponad dekadę, także na eksport.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki