Sokółka: Zaraziłem się sztuką od wędrownego rzeźbiarza

2010-06-07 4:00

Piotr Szałkowski (73 l.) z Sokółki na Podlasiu przed laty spotkał na swojej życiowej drodze wędrownego rzeźbiarza. Drewniane Madonny i dębowe krzyże, które tworzył, na dobre zawładnęły wyobraźnią 11-letniego wówczas chłopca

Rzeźbiarstwo nie jest chorobą zaraźliwą - śmieje się 73-letni Piotr Szałkowski z Sokółki (woj. podlaskie), ale zaraz przyznaje, że sam zaraził się tą sztuką od spotkanego przed laty wędrownego rzeźbiarza. - Mieszkałem wtedy we wsi Żuki, a on chodził od wioski do wioski i robił wspaniałe rzeźbione w dębinie krzyże, Madonny, świętych i aniołów - wspomina pan Piotr.

Był rok 1949, gdy 11-letni wtedy chłopiec, oczarowany pracami wędrownego artysty, sam chwycił za dłuto i stworzył swoją pierwszą, nieporadną jeszcze rzeźbę.

- Nie pamiętam dokładnie, co to mogło być, ale pewnie Matka Boska, przy której klęczy dwóch aniołów - opowiada 73-latek.

Tematyce religijnej podlaski rzeźbiarz pozostał zresztą wierny do dzisiaj, choć nie tylko. W jego pracowni w Sokółce obok misternie wykonanych rzeźb świątków piętrzą się także postaci mieszkańców wsi, uchwyconych przez artystę podczas wykonywania tradycyjnych prac. Twórca nie stroni też od tematów przyrodniczych, a jednym z jego ulubionych motywów są ptaki.

- Ponad trzydzieści lat pracowałem jako kierowca PKS, a wtedy nie zawsze miałem czas na rzeźbę - tłumaczy artysta z Sokółki. - Od 13 lat jestem emerytem i wreszcie mogę tylko rzeźbić - dodaje z uśmiechem twórca ludowy, którego prace można dziś podziwiać w muzeach i prywatnych kolekcjach w całej Europie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki