Za co Glapiński dostał dokładnie 102 tysiące złotych, dowiedział się dziennik "Polska". Obecny doradca prezydenta na przełomie 2006 i 2007 roku był doradcą zarządu PW "Rzeczpospolita". Gazeta dotarła do umowy, jaką ze spółką zawarł na czas nieokreślony Glapiński. Jak wynika z dokumentu, do jego obowiązków należało, m.in. "doradzać zarządowi przy realizacji nowych projektów, przygotowywać ocenę analiz finansowych nowych projektów, doradzać Zarządowi w realizacji działań Spółki na rynku kapitałowym".
Jak ustaliła "Polska", w tym czasie Glapiński nie był widywany w spółce i nie ma też dokumentacji potwierdzającej, że wykonał dla spółki jakąś pracę. Zarząd twierdzi, że Glapiński doradzał... ustnie.
Co na to sam zainteresowany? Nie pamięta, aby w ogóle pełnił taką funkcję. Jak stwierdził w rozmowie z tvn24.pl, często krytykuje rząd za propozycje budżetowe i "zdziwiłby się, gdyby nie było ataków".