Zboczeniec ukradł mi głos!

2009-05-26 4:00

Nagrać swoją płytę - to był szczyt marzeń pani Elżbiety Marciniak (66 l.) z Warszawy. I już wydawało się, że to marzenie uda się spełnić. Obdarzona anielskim głosem szansonistka faktycznie nagrała kilka piosenek. - Ale właściciel wydawnictwa zaczął bezprawnie używać tych utworów. Bezczelnie udaje, że to on śpiewa te piosenki! - wścieka się kobieta.

Pani Elżbieta jest cenioną stołeczną artystką. Od lat prowadzi młodzieżowy zespół Józefinki. Czegoś jednak w jej dorobku artystycznym brakowało - własnej płyty, na której śpiewa niskim głosem.

Marzenie to miał spełnić Sebastian S. (35 l.) - wydawca muzyczny. - Przez dwa dni nagrałam osiem utworów po hiszpańsku - opowiada kobieta. Kiedy wreszcie przyszło zaproszenie na promocję krążka, była wniebowzięta. Dopóki nie przybyła na miejsce...

Najpierw okazało się, że na plakatach nie ma jej nazwiska. Ale prawdziwy horror zaczął się, gdy zgasły światła i na scenę wkroczył... przebrany za kobietę pan Sebastian i zaczął śpiewać jej piosenki z playbacku.

Okazało się, że pan Sebastian ma sekretne upodobania - wystrojony niczym olbrzymia papuga, z gigantyczną blond peruką pląsa po scenach warszawskich klubów, śpiewając kobiece piosenki. Nie jest już wtedy Sebastianem S., a tajemniczą, uwodzicielską Rossittą Perez.

- Przeżyłam szok, kiedy to zobaczyłam - wspomina pani Elżbieta, która domaga się, aby przebrany za kobietę pan Sebastian informował swoją publiczność, że to ona tak naprawdę śpiewa piosenki, a nie on.

Mężczyzna nie chce jednak o tym słyszeć. Przekonuje, że to pani Elżbieta, a nie on, jest w tej sprawie problemem. - Ela zgodziła się na nagranie głosu do dubbingu - zapewnia. I odgryza się kobiecie, opowiadając o tym, jak przez cały okres współpracy miała wobec niego wygórowane żądania.

W końcu jednak budzi się w nim Rossitta Perez i złośliwie zauważa: - Tak naprawdę jest zazdrosna, bo nigdy jej się nic nie udało. Śpiewała tylko piosenki dla dzieci. A ja jestem kimś wielkim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki