W wyjaśnieniu tej katastrofy po raz pierwszy w historii lotnistwa pomogły tzw. czarne skrzynki.
Feralnego dnia pogoda nad Nowym Jorkiem była zła. Padał lekki deszcz i była mgła. Wcześniej padał śnieg. Pasażerski odrzutowiec United Airlines podchodził do lądowania na lotnisku LaGuardia torem nad Staten Island.
Tymczasem turbośmigłowy DC - 9, jak się okazało z uszkodzonym radiem, zawracał do podejścia na lotnisko, które teraz nosi imię Kennedy’ego. Do zderzenia doszło niedaleko byłego lotniska wojskowego Miller Field na Staten Island. W wyniku kolizji odrzutowiec spadł na bazę wojskową, tymczasem śmiertelnie uszkodzony DC-9 leciał jeszcze przez kilkanaście sekund, by uderzyć w ziemię na Brooklynie w okolicy skrzyżowania 7 Ave i Sterling Place.
W wyniku uderzenia zawaliło się 10 budynków a 6 osób na ziemi zginęło. Zginęli też wszyscy pasażerowie i członkowie załogi obu samolotów. Ciało jednego z pasażerów odrzutowca, ktory spadł na Staten Island, znaleziono kilkaset metrów od miejsca uderzenia w ziemię.
Początkowo jedynym pasażerem, który przeżył katastrofę był 11-letni Stephen Baltz. W momencie uderzenia został on wyrzucony z samolotu na stertę śniegu. Pytany o katastrofę powiedział ratownikom: – Usłyszałem wielki hałas, gdy lecieliśmy. Ostatnia rzecz, jaka pamiętam to to, że samolot spadał.
Niestety, wkrótce chłopec zmarł.
Katastrofa przyczyniła się do poprawy procedur przyjętych przez Federalną Agencję ds. Lotnictwa. Zmniejszono prędkość samolotów w okolicy lotniska. Piloci muszą też informować wieże kontroli lotów o wszelkich usterkach instrumentów pokładowych.