Tomasz Surdel został brutalnie pobity przez wenezuelskich policjantów. Dziennikarz późnym wieczorem jechał przez dzielnicę Caracas - Bello Monte. Zatrzymali go mężczyźni w czarnych mundurach i kominiarkach, "uzbrojeni po zęby". Jak informuje "Gazeta Wyborcza", byli to członkowie FAES, oddziałów specjalnych wenezuelskiej policji, które zyskały miano szwadronów śmierci. Reżim wysyła ich do pacyfikowania buntujących się przeciwko jego władzy slumsów i do rozbijania antyrządowych demonstracji. W swoich działaniach są bezwzględni. Obwinia się ich o śmierć co najmniej kilkudziesięciu osób.
Dziennikarz bardzo ucierpiał. Do Polski dotarły przerażające zdjęcia, na których widać rozbity nos, krew na policzkach, sine wargi. Surdel przyznaje, że początkowo usta miał tak spuchnięte, że nie mógł mówić.