– Moja obecność na giełdzie to dobra okazja, by zwrócić uwagę na dobrą kondycję ekonomiczną Polski i do wykazania naszego dorobku gospodarczego. Liczymy też na współpracę giełdy nowojorskiej i warszawskiej – zachwalał prezydent tuż przed otwarciem New York Stock Exchange.
Jak zawsze punktualnie o 9.30 zadzwonił dzwonek syngalizujący początek obrotów. Uruchomił go Komorowski, ale jego ręka okazała się niezbyt szczęśliwa. Zanim jeszcze zszedł na parkiet akcje poszybowały w dół prawie o 3 proc. (300 pkt.).
– Tak czy inaczej – tłumaczył prezydent – nowojorska giełda jest i będzie najważniejszym punktem gospodarczym świata.
Wpis do księgi pamiątkowej na giełdzie. Z lewej: Duncan Niederauer, prezes NYSE
Po parkiecie przespacerował się w towarzystwie Niederauera i przyglądał się pracy rozgorączkowanych kryzysem maklerów. Prosto z Wall Street prezydent przejechał na 278 Spring St., gdzie mieści się Muzeum Straży Pożarnej. Chciał w ten sposób złożyć hołd wszystkim ofiarom zamachu z 11 września, a szczególnie strażakom, którzy oddali wtedy życie dla ratowania innych.
Po muzeum oprowadzał go Stanisław (Stanley) Trojanowski, Polak pracujący jako strażak FDNY, obecnie już na emeryturze. Prezydent złożył kwiaty pod ścianą ze zdjęciami poległych strażaków, a Trojanowski opowiadał mu o tamtym tragicznym dniu i Polakach w szeregach FDNY.
Panowie przypadli sobie do gustu. W pewnej chwili nasz strażak uznał najwyraźniej, że prezydent RP powinien być zawsze zapięty na ostatni guzik. Kiedy prezydencka marynarka rozchyliła się na dole, Trojanowski troskliwie ją zapiął.
Po południu Komorowski wygłosił przemówienie na forum 66. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. To był najważniejszy punkt jego programu. Wieczorem, na spotkaniu pary prezydenckiej z amerykańską Polonią, Komorowski miał odznaczyć jej przedstawicieli.