Kontrolerzy ze Smoleńska oszukali pilotów tupolewa. Nie chcieli, żeby lądowali!

2010-06-07 12:03

Ile jeszcze tajemnic ukrywają przed nami Rosjanie?! Światło dzienne ujrzały nowe, szokujące zeznania w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Okazało się, że kontrolerzy z lotniska Siewiernyj zafałszowali dane o widoczności nad lotniskiem. Błędne informacje podali załodze Tu-154M, żeby piloci odlecieli na inne lotnisko.

Rosjanie z pełną świadomością pozamieniali parametry widoczności, chociaż doskonale wiedzieli, że od nich zależy bezpieczne lądowanie maszyny, na której pokładzie była polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele.

Do szokujących zeznań rosyjskich kontrolerów dotarł "Fakt". Jak pisze gazeta, Paweł Pliusnin i Wiktor Ryżenko zeznali prokuratorom, że choć widoczność na lotnisku Siewiernyj wynosiła 800 metrów, oni celowo podali polskim pilotom inną wartość - 400 metrów, co zresztą zostało zarejestrowane na nagraniach czarnych skrzynek.

Po co Rosjanie kłamali? Jak wyjaśnia gazecie osoba, która zna szczegóły śledztwa, kontrolerzy chcieli zniechęcić załogę do lądowania. W zeznaniach przed prokuratorem wyznali prawdę, a wszystko znalazło się w protokole sporządzonym podczas przesłuchania.

Pliusnin i Ryżenko nie mieli nawet dokładnych prognoz pogody, gdy podawali załodze błędne parametry widoczności. Przeczuwali, że warunki nad lotniskiem mogą się pogarszać, mgła będzie coraz gęstsza, więc celowo podali inną wartość widoczności. Kłamali w nadziei, że prezydencka maszyna, wiedząc o zagrożeniu, odleci na inne lotnisko.

Pytanie tylko, ile jeszcze niepoprawnych danych, których nie zarejestrowały czarne skrzynki, Rosjanie przekazywali pilotom?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki