Kradną na... polskiego wnuczka!

2013-02-06 3:00

Złodziejska metoda kradzieży "na wnuka" jest od lat bardzo popularna w Polsce. Tym razem jednak złodzieje "zaatakowali" na Boro Park na Brooklynie.

Do starszej osoby dzwoni młody człowiek, który - podając się za jej wnuka lub innego członka rodziny - wyłudza od swojej ofiary znaczną sumę pieniędzy. Zmianę swojego głosu oszuści zazwyczaj tłumaczą przeziębieniem lub chorym gardłem.

Kilka lat temu polonijne media informowały o polonijnych oszustach stosujących tę metodę na terenie metropolii nowojorskiej. Tamtą szajkę udało się złapać policjantom z Greenpointu. Jednak telefon, który odebrała kilka dni temu 73-letnia pani Jadwiga z Boro Park, pokazuje, że pojawili się kolejni złodzieje żerujący na ludzkiej naiwności.

- Tuż przed Dniem Babci, dokładnie 16 stycznia, do mieszkania mojej mamy zadzwonił jakiś młody człowiek, który na wstępie spytał, jak się czuje, a potem podał się za wnuczka - mówi nam poruszona pani Dorota. - Dokładnie spytał: "Jak się czujesz, babciu?", a później "Czy wiesz z kim rozmawiasz?". "Adam?" - spytała moja matka, ponieważ tak nazywa się mąż mojej córki, którego ona nazywa wnuczkiem. Mężczyzna potwierdził i przejętym głosem zaczął opowiadać, że miał właśnie wypadek i potrzebuje szybko pieniędzy.

Rozmówca poprosił starszą panią o naszykowanie 27 tys. dol. Kiedy się upewnił, że kobieta dysponuje taką kwotą, powiedział jej, aby jak najszybciej zjechała na dół windą, gdzie po pieniądze zgłosi się zaraz wysłany przez niego adwokat. Prosił również, aby kobieta nikomu o tym nie mówiła, gdyż cała sytuacja jest dla niego niezwykle kłopotliwa. Mężczyzna, mimo że się rozłączył, to później dzwonił kilka razy, upewniając się, że kobieta nie zmieniła zdania i szykuje już pieniądze.

- Moja mama nie jest łatwowierną osobą, ale w tamtym momencie zupełnie straciła głowę - powiedziała nam pani Dorota. - W dodatku ciągłe telefony od tego oszusta, który cały czas ponaglał ją do wyjścia, nie pozwalały jej się skupić i pomyśleć przez chwilę. Naprawdę była gotowa znieść te pieniądze na dół.

Całe szczęście w tym momencie zadzwoniła córka pani Jadwigi, która tego dnia była z nią umówiona na zakupy.

- To przypadek, że zadzwoniłam akurat w momencie, jak mama wychodziła z domu - powiedziała pani Dorota. - Jak tylko usłyszałam, o co chodzi, kazałam jej nigdzie nie wychodzić i zapewniłam, że Adam jest zupełnie zdrowy i nie miał żadnego wypadku. Prosiłam również, aby powiedziała mężczyźnie, jak znowu zadzwoni, że może zaraz przyjechać do niego z jego żoną Agnieszką. Mężczyzna rzeczywiście zadzwonił i jak tylko to usłyszał, od razu się rozłączył i więcej już nie zadzwonił. Opowiadam o tym wszystkim dokładnie, bo chciałabym, żeby to była przestroga dla wszystkich. Naprawdę niewiele trzeba, aby stracić oszczędności życia - dodała wstrząśnięta kobieta.

Pani Dorota wraz z rodziną zgłosiła całe zajście policji na Boro Park. Od policjantów się dowiedziała, że jej mama nie jest jedyną osobą, która ostatnio otrzymała podobny telefon. Jak się okazuje, również policja na Greenpoincie odebrała kilka dni temu podobne zgłoszenie.

- Taki przypadek miał miejsce w zeszłym tygodniu na Greenpoincie - potwierdził detektyw Joseph Notwicz z 94. posterunku na Greenpoincie. Ta próba również była nieudana, gdyż oszuści ostatecznie nie podjęli pieniędzy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki