Mój Amerykański sen to fitness!

2013-06-09 4:00

Pochodzi ze Sztumu. W Polsce pracowała jako nauczycielka zajęć fizycznych w podstawówce. Trenowała biegi przełajowe, była w kadrze Polski. Teraz Małgorzata Maciąg swoją pasją do sportu zaraża Polki i Amerykanki - jest trenerką personalną na Manhattanie i na Middle Village. Stworzyła metodę treningową Fitness Evolution by Margaret. To wulkan energii, żyje w biegu niemal 24 godziny na dobę. Dziś Czytelnikom "Super Expressu" opowiada o tym, jak spełnia się jej amerykański sen.

Jako 12-letnia dziewczynka oglądałam w telewizji Maraton Nowojorski i już wtedy powiedziałam do mamy, że chciałabym kiedyś w nim pobiec. To dziecięce marzenie zrealizowałam, w nowojorskim maratonie pobiegłam w 2006 roku i nie ukrywam, że ledwo zdołałam go ukończyć. Jednak najważniejsze było to, że marzenie się spełniło. Ale po kolei...

Od dziecka byłam aktywna fizycznie. Od podstawówki trenowałam biegi. Byłam w kadrze polskiej i zdobyłam wicemistrzostwo Europy w biegu na 400 metrów. Niemal całe moje młodzieńcze życie było podporządkowane treningom, wyjazdom na zawody. Ponieważ kocham sport, postanowiłam ukończyć gdańską akademię wychowania fizycznego. W rodzinnym Sztumie poznałam mojego przyszłego męża, w wieku 19 lat zaszłam w ciążę i musiałam skończyć z bieganiem. Urodziłam pierwsze dziecko. Sport i wyjazd do Stanów odłożyłam na później. Ale nigdy nie przestałam marzyć o Ameryce.

Do Nowego Jorku przyjechałam za mężem

Gdy skończyłam studia, po roku rozłąki z mężem postawiłam wszystko na jedną kartę i chciałam spełnić swoje marzenie z dzieciństwa. Spakowałam syna i przylecieliśmy do męża, który już tu mieszkał. Na początku nie było mi łatwo, ale wiedziałam, że dam radę. Początki emigracji dla każdego są trudne, więc zaciskałam zęby i szłam do przodu, chcąc zrealizować swoje marzenia.

Po przyjeździe za Wielką Wodę mieszkaliśmy wraz z mężem i synkiem na Greenpoincie. Później na świat przyszła nasza córeczka. Nie chciałam siedzieć w domu bezczynnie, chciałam iść do pracy. Nie znałam angielskiego i nie było mi łatwo. Imałam się różnych zajęć, ale zawsze wiedziałam, że to tylko chwilowa praca i że za jakiś czas będę robiła coś innego. Zapisałam się do szkoły na język angielski. Skończyłam English as a Second Language na LaGuardia Community College. Po trzech latach stwierdziłam, że mam dość i muszę zacząć robić coś, co naprawdę lubię. Zaczęłam pracę w YMCA na Greenpoincie.

Gdy moja najmłodsza córka poszła do przedszkola, a ja zostałam instruktorką fitnessu w YMCA na Greenpoincie, zaczęłam też prowadzić zajęcia dla dzieci "fitness kids". Dzieciaki to uwielbiały, a ja byłam szczęśliwa, że robię to, co kocham. Jestem osobą z natury pogodną, otwartą i kontaktową, więc nie miałam problemu z tym, żeby mimo braków w angielskim rozmawiać z ludźmi, tłumaczyć im, jak wykonywać ćwiczenia.

Praca i motywacja

Postanowiłam poszerzyć swoją wiedzę. Na początku zrobiłam kurs instruktora fitnessu. Jednak to mi nie wystarczyło - chciałam nauczyć się czegoś więcej. Wykupiłam sobie prywatne lekcje u Dariusza Garki, który pracował wtedy w Printing House Gym na West Village.

Zaczęliśmy rozmawiać i przed skończeniem tych 5 godzin zostałam trenerką w tym gymie. To było przepiękne miejsce, przy Hudson Street. Pracowało tam 35 trenerów. Wiele się tam nauczyłam, chodziłam na różne kursy, a jako że przychodzili tam tylko Amerykanie, to i przełamałam się i zaczęłam w końcu normalnie mówić po angielsku. Wtedy zostałam Margaret, żeby nikomu nie tłumaczyć, jaka jest różnica między Małgorzatą, Gosią i Gośką i żeby mnie nie pytali, tylko ćwiczyli.

Polki chcą wyrzeźbić swoje ciało

Na początku trenowali u mnie Amerykanie - oni mają bzika na punkcie fitnessu, biegania i ćwiczeń. Przychodzą na siłownię w przerwie na lunch, rano, wieczorem, codziennie. Polacy są bardziej rodzinni, w niedzielę idą do kościoła lub spędzają czas we własnym gronie. Jednak coraz częściej również Polki aktywnie spędzają czas na siłowniach i na ćwiczeniach z indywidualnym trenerem. W moim autorskim programie Fitness Evolution by Margaret, w którym połączyłam ćwiczenia cardio i wzmacniające, ułożone są one tak, by każdy w grupie przez każdą minutę treningu miał co robić, by był zajęty i się nie nudził.

Zajęcia były hitem - każdy chciał na nie chodzić, a inne siłownie w okolicy szybko same wprowadziły podobne treningi. Niestety, przyszedł kryzys i studio fitness, w którym pracowałam, zostało wykupione przez sieć siłowni. Mimo żalu odeszłam z pracy, na szczęście udało mi się znaleźć dwa inne studia Hanson Fitness i Yamuna przy Perry

Street. Wszyscy moi klienci przeszli tam razem ze mną.

Latem zachęcam do ćwiczeń na wolnym powietrzu w Juniper Valley Park na Middle Village nie tylko panie, lecz także dzieci.

Prowadzę indywidualne zajęcia dla Polek, gry i zabawy ruchowe w terenie dla dzieci w wieku 4-5 lat i 6-12 lat w Juniper Parks. To jest duży sukces w moim zawodzie, bo na zajęcia przychodzi wiele dzieci, które w dodatku okazują mi, jak bardzo lubią ze mną ćwiczyć. Panie, które do mnie przychodzą, mają od 40 do 60 lat, pracują w różnych zawodach, mają różne historie życiowe, ale wszystkie chcą dobrze wyglądać czy schudnąć. Prowadzę dla nich treningi, ale jednocześnie traktują mnie jak powierniczkę swoich problemów. Opowiadają mi o swoim życiu, o rodzinie, o dzieciach, o kłopotach z mężem.

Marzy mi się otworzenie własnego studia. Wierzę, że jak się czegoś bardzo chce, to się to osiągnie, więc spokojnie pracuję i dążę do swojego celu. Nowy Jork jest jedynym miejscem, w którym chcę mieszkać. Tu się wszystko dzieje, tu jest ta energia, której potrzebuję!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki