Według korespondenta Philippa Fritza, który opisują ciężką sytuację w Polsce w związku z pandemią koronawirusa „jest źle jak nigdy dotąd”. Dziennikarz w artykule „Polska - Włochy drugiej fali?” podkreśla, że lekarze i pielęgniarki nie wiedzą już co robić, a polski system ochrony zdrowia określa jako ten, który stoi w obliczu zapaści. „Na ulicach szerzy się strach, który dotąd nie był wyczuwalny podczas pandemii. Polsce grozi «scenariusz włoski», jak w czasie wczesnej fazy koronakryzysu, gdy na przykład w północnowłoskim Bergamo zabrakło miejsc w kostnicach" - podał dziennikarz „Die Welt”.
Oprócz tego podaje też statystyki, które mrożą krew w żyłach. W artykule przeanalizował oficjalne dane polskiego Ministerstwa Zdrowia, z których wynika, że nasz kraj przeprowadza zaledwie 0,9 testu na tysiąc mieszkańców, a we wrześniu przeprowadzano 0,5 nawet testu. Mimo tak małej ilości przeprowadzonych testów aż 12,9 proc. Testów wychodzi pozytywnych. Dla porównania w Niemczech liczba przeprowadzonych testów jest cztery razy większa, a wynik pozytywny pojawia się u 1,4 proc. W artykule wypowiada się również prezes Polskiej Akademii Nauk, prof. Jerzy Duszyński, który określił sytuację w Polsce jako poważną. Dodał też, że eksperci ostrzegali przed zaostrzeniem się epidemii, ale „nikt nie chciał nas słuchać”.
Mało tego, Fritz punktuje, że latem polski rząd miał inne rzeczy na głowie, niż zadbanie o polskich obywateli w obliczu nadchodzącej tzw. drugiej fali. "Zamiast przygotowań do jesiennego wzrostu liczby pacjentów z Covid-19, polityczne życie w Warszawie zdominowały debaty na temat rekonstrukcji rządu i rzekomej «ideologii LGBT», która zagraża Polakom. Dziś rząd próbuje nadrobić. Przywrócenie obowiązku noszenia maseczek i ograniczenie godzin otwarcia restauracji wyglądają jednak jak zabiegi kosmetyczne" – dodał Fritz.