Donald Trump grozi rozpętaniem dwóch kolejnych wojen. Wielkie bombardowanie Iranu i najazd na Grenlandię?
Kiedy Donald Trump został prezydentem USA, na każdym kroku zapewniał, jak ważny jest dla niego pokój. Mówił o wojnie na Ukrainie, w której każdego dnia giną ludzie i o tym, jak chce ją powstrzymać. Ale teraz wygląda na to, że sam szykuje się na wojnę, a właściwie na dwie. Sygnalizował to już wcześniej, ale w wywiadzie dla telewizji NBC użył mocnych słów. Mówił o Iranie i o Grenlandii. "Jeśli nie zawrą umowy, dojdzie do bombardowania, i to bombardowania, jakiego nigdy wcześniej nie widzieli" - powiedział Donald Trump o władzach w Teheranie. Dodał, że może nałożyć też na Iran dotkliwe cła. Wcześniej prezydent USA wysłał w sprawie programu nuklearnego Iranu list do przywódcy duchowego i politycznego Iranu ajatollaha Alego Chameneia. Dał Iranowi dwa miesiące na podjęcie decyzji w sprawie zawarcie umowy i zagroził sankcjami oraz "maksymalną presją" na Iran.
"Jeśli dopuszczą się jakiejkolwiek wrogości, z pewnością otrzymają silny cios w odwecie"
Teheran odpowiedział, że godzi się na rozmowy, ale za pośrednictwem innych państw i pod warunkiem zmiany nastawienia Waszyngtonu do Teheranu. A po słowach Trumpa o bombardowaniach Iran odpowiedział groźbami. "Wrogość ze strony USA i Izraela zawsze istniała. Grożą, że nas zaatakują, co naszym zdaniem nie jest zbyt prawdopodobne, ale jeśli dopuszczą się jakiejkolwiek wrogości, z pewnością otrzymają silny cios w odwecie. A jeśli myślą o wywołaniu zamieszek w naszym kraju, tak jak w poprzednich latach, to sami Irańczycy się z nimi rozprawią" - ogłosił Ali Chamenei.
"Nigdy nie wykluczam użycia siły wojskowej. Ale myślę, że są duże szanse, że uda się nam to bez niej"
W wywiadzie dla telewizji NBC Donald Trump wrócił też do tematu Grenlandii. "Będziemy mieć Grenlandię. Tak. Na 100 proc." – powtórzył swoje zapowiedzi prezydent. Pytany o to, czy zdecydowałby się nawet na siłowe, wojskowe przejęcie wyspy zależnej obecnie od Danii, potwierdził taką opcję: "Nigdy nie wykluczam użycia siły wojskowej. Ale myślę, że są duże szanse, że uda się nam to bez niej". W zeszłym tygodniu Grenlandię niespodziewanie, bez żadnego zaproszenia nawiedził wiceprezydent J.D. Vance ze swoją żoną. Ludzie protestowali i nie było widać masowego poparcia dla Ameryki. Włądze Grenlandii też wyraziły oburzenie postawą Amerykanów. "Prezydent Trump mówi, że USA przejmą Grenlandię. Pozwólcie wyrazić mi się jasno: Stany Zjednoczone tego nie dostaną. Nie przynależymy do nikogo innego. Sami decydujemy o naszej przyszłości" - napisał na Facebooku premier Grenlandii Jens-Frederik Nielsen.