- Keith Kellog, specjalny wysłannik USA, sugeruje, że Donald Trump popiera ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji.
- Pytanie o wykorzystanie amerykańskiej broni do takich ataków pozostaje otwarte, a decyzja w sprawie rakiet Tomahawk jeszcze nie zapadła.
- Wyniki wyborów w Mołdawii, gdzie proeuropejska partia odniosła zwycięstwo, zostały odczytane przez Ukrainę jako sygnał dla Kremla.
- Czy to zielone światło dla Ukrainy i porażka Rosji? Dowiedz się więcej o geopolitycznych implikacjach tych wydarzeń!
Keith Kellog przekazał, że "prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zgodził się na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na cele w głębi terytorium Rosji". Specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy został o to zapytany w niedzielnym wywiadzie na antenie Fox News. "Sądząc po jego słowach [Trumpa - przyp. red.], a także po wypowiedziach wiceprezydenta J.D. Vance’a i sekretarza stanu Marca Rubio, myślę, że odpowiedź brzmi: tak. Niech Ukraina korzysta ze zdolności do uderzania w głębi".
Ukraina dostała zielone światło na atak w głębi Rosji?
Pytany, czy wojska ukraińskie mają zgodę na wykorzystywanie amerykańskiej broni w taki sposób, powiedział: "Jest różnie. Czasem mają, czasem nie". Przypomniał, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na niedawnym spotkaniu z Trumpem poprosił o dostarczenie rakiet Tomahawk o zasięgu 2,5 tys. km, ale jeszcze nie podjęto decyzji w tej sprawie.
Wybory w Mołdawii to jasny sygnał dla Kremla
Tymczasem Ukraina w poniedziałek (29 września) skomentowała wyniki wyborów parlamentarnych, jakie w niedzielę odbyły w Mołdawii. Rządząca proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS) zwyciężyła, zdobywając w nich ponad 50 proc. głosów, a wcześniej prezydentka Sandu nazwała je "najważniejszymi w historii". "Parlamentarne wybory w Mołdawii stały się poważnym sygnałem dla Kremla. Partia prezydentki Mai Sandu zdobyła większość i może samodzielnie formować rząd. Cała władza koncentruje się w rękach siły proeuropejskiej. Prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP) byłego prezydenta Igora Dodona poniósł klęskę, zdobywając mniej niż jedną czwartą głosów. Rosja wydała środki na wspieranie swoich projektów w Kiszyniowie i przegrała" - napisał w komunikatorze Telegram Andrij Kowałenko, dyrektor Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.