Uroczystości pogrzebowe Zbigniewa Truszkowskiego (†37 l.) w Arthur’s Funeral Home. Greenpoint pożegnał bohaterskiego rodaka

2015-01-08 4:00

We wtorek przyjaciele i sąsiedzi w Greenpointu pożegnali 37-letniego Zbigniewa Truszkowskiego, który kilka dni wcześniej został pchnięty nożem na chodniku przed domem przy 131 Dupont St. na Greenpoincie. Jego bohaterska śmierć w obronie pasierbicy wstrząsnęła polską dzielnicą.

Kilkadziesiąt osób odwiedziło dom pogrzebowy Arthur’s Funeral Home, gdzie wystawiono ciało Polaka. W uroczystości uczestniczyli rodzina i najbliżsi przyjaciele tragicznie zmarłego, w tym brat Tomasz, a także ukochana Zbigniewa - Dorota Puk wraz z córką Sarą. Jak powiedziała ukochana Zbigniewa, ciało zamordowanego z zimną krwią Polaka zostanie skremowane. – Bardzo bym chciała, by jego prochy zostały u mnie w domu, jednak nie wiem, czy będzie to możliwe. Nie byłam formalnie jego żoną – mówiła ze Łazami w oczach Dorota Puk.

Wiele osób wspominało Zbigniewa. - Jemu nigdy nie było w życiu łatwo – mówiła nam jego znajoma, pani Maria. - Ale był jeszcze młody i mógł wiele w życiu osiągnąć. To okropne co się stało. Trudno uwierzyć, że nie ma go już wśród nas – dodała poruszona kobieta.

Przypomnijmy do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu. W przedsionku domu przy 131 Dupont St. na Greenpoincie doszło do awantury. Według relacji najbliższych, podpity mężczyzna napastował 15-letnią Sarę Puk i jej przyjaciółki. Gdy wraz ze swoim kompanem zaczął walić w szybę samochodu koleżanki Sary, dziewczyna zawołała Zbigniewa Truszkowskiego. Polak stanął w obronie dziewczyny, a wtedy jeden z napastników wyciągnął nóż i dźgnął nim naszego rodaka w tułów. Zbigniew zdołał jeszcze wejść do swojego apartamentu.

– Leżałam na łóżku, kiedy do domu wszedł ociekający krwią, trzymający się za bok Zbyszek. Padł na podłogę. Widziałam jego smutną, wołającą o pomoc twarz. Razem czekaliśmy na pogotowie – mówiła naszemu reporterowi jego partnerka, Dorota. Zbigniew zmarł jednak po przewiezieniu do Bellevue Hospital.

– To wręcz niewiarygodne. Jeszcze kilka dni temu mogłam liczyć na jego wsparcie, pomoc… On by dla mnie wszystkim. To anioł nie człowiek – mówiła nam kobieta, która porusza się na wózku inwalidzkim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki