Utrzymujemy tradycje, w których się wychowaliśmy

2013-12-21 3:00

Artur Dybanowski od lat pomaga ludziom przejść przez najtrudniejsze chwile w życiu - dyskretnie i z wrodzoną skromnością opiekuje się rodzinami w momencie, gdy tracą najbliższych... W tym roku to właśnie on dumnie poprowadził Polonię mieszkającą na Greenpoincie przez reprezentacyjną Piątą Aleję na Paradzie Pułaskiego. Czytelnikom "Super Expressu" opowiada, jak celebruje święta Bożego Narodzenia.

- Jak wyglądają święta w Twoim rodzinnym domu na emigracji? Jakie polskie tradycje pielęgnujesz?

- Święta Bożego Narodzenia staramy się spędzać tak samo jak w Polsce, z najbliższą rodziną i znajomymi przy stole, dzieląc się opłatkiem. Wyglądają inaczej tylko pod tym względem, że brakuje nam tych najbliższych członków rodziny pozostałych w Polsce, którym nie jest łatwo przybyć do Stanów na okres świąteczny. Są też osoby, których nie widzieliśmy przez lata. Tradycje utrzymujemy takie, w których sami się wychowaliśmy. Jemy obiad wigilijny, na który przygotowujemy tradycyjne potrawy. Kolację zaczynamy od wigilijnej kapusty, śledzi, ryby po grecku, smażonego karpia i oczywiście pysznych pierogów, które przygotowują nasze babcie. Po kolacji śpiewamy kolędy i otwieramy prezenty, które przynosi Święty Mikołaj dla dzieci. Później razem z całą rodziną wybieramy się na pasterkę. Drugi dzień świąt spędzamy też z rodziną przy obiedzie lub u znajomych. Wszystkim spotkaniom towarzyszy jeden cel. Chcemy cieszyć się tym, czym nas Bóg obdarował; tym, co najważniejsze, czyli rodziną i bliskimi.

- Czym według ciebie różnią się święta spędzone na obczyźnie od tych spędzanych w Polsce?

Święta w Stanach charakteryzują się przede wszystkim tym, że Amerykanie nie obchodzą tradycyjnej Wigilii, tylko pierwszy dzień świąt. Niektórzy w Wigilię nawet muszą obowiązkowo pójść do pracy, co utrudnia nam możliwość utrzymania tej tradycji. Pogoda też nie zawsze kojarzy się nam ze świętami w Polsce.

- Ulubione świąteczne danie, może przepis na nie?

- Pierogi mojej mamy. Przepis trzymam dla żony. Te pierogi mają niepowtarzalny smak...

- Świąteczne dania przyrządzacie sami?

- Tak, koniecznie. Potrawy wigilijne zaczynamy przygotowywać już tydzień wcześniej. W sklepach można kupować cały rok, a raz w roku można poświęcić czas, żeby przygotować smaczne jedzenie, najczęściej z przepisów przekazywanym nam od lat, z dziada pradziada.

- A czy pod Twoim świątecznym drzewkiem znajdą się prezenty?

- Nie przywiązujemy takiej wagi do prezentów. Każdy ma to, czego potrzebuje. Nasza córka w tym roku zaczyna rozumieć, kto to jest Święty Mikołaj, więc dla niej szczególnie robimy niespodziankę. Większe prezenty kupujemy też dla dzieci z rodziny i chrześniaków. Najczęściej to jakieś modne ubranka i zabawki. Na Greenpoincie mamy teraz różne sklepy z zabawkami i ubraniami sprowadzanymi z Europy, więc naprawdę można obdarować dzieci czymś niespotykanym w Stanach.

- A jaki prezent chciałbyś dostać?

- Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, bo raczej niczego nie potrzebuję, jeżeli chodzi o rzeczy materialne. Najważniejsze dla mnie jest zdrowie wszystkich w rodzinie. Zdrowia nie można kupić za pieniądze, jest to rzecz bez której nie można żyć.

- Najpiękniejsza Twoja Wigilia?

- Najpiękniejsze święta spędziliśmy w zeszłym roku. Były to pierwsze święta z naszą córeczką Anabelle, która miała wtedy dziewięć miesięcy. Razem z nami miała okazję poznać po raz pierwszy smaki Polskiej Wigilii, a jej uśmiech wzbudził wielką radość...

- A wymarzona Wigilia jak by wyglądała?

- Wymarzona byłaby taka, że przy jednym stole znalazłaby się cała najbliższa rodzina. Brat z Polski ze swoją żoną i córką oraz szwagier, który święta musi odpracować, służąc w amerykańskiej marynarce. Któregoś dnia, mam nadzieję, uda nam się przeskoczyć wszystkie barierki życiowe i być w końcu razem całą rodziną!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki