15-letni Polak z USA zabił się z broni rodziców

2013-09-02 12:44

Bartłomiej "Bart" Palosz (†15 l.) odebrał sobie życie... Zastrzelił się w rodzinnym domu niemal na oczach domowników z broni rodziców... Z relacji osób, które znały rodzinę, chłopak był zastraszany przez kolegów w szkole! Jak dowiedziała się redakcja "Super Expressu", Bartłomiej pochowany zostanie w Polsce. Jego ciało zostanie tam przewiezione w przyszłym tygodniu...

- Straszna, okropna i dla mnie niewyobrażalna tragedia - mówi Tomek Moczerniuk z Polonia for Kids, który od dwóch lat mieszka w Connecticut. - Nie wiem, co musiało się wydarzyć, aby tak młody człowiek targnął się na swoje życie. Nie sądzę, że była to kwestia chwili. To musiało w nim kiełkować, dojrzewać i dziwię się, że nikt z najbliższego otoczenia nie zdawał sobie z tego sprawy...

Jak dodaje Dorota Andraka, prezes Centrali Polskich Szkół Dokształcających, rodzice i nauczyciele powinni rozmawiać z dziećmi, aby uniknąć takich straszliwych sytuacji.

Jak donosi NBC Connecticut, do tragedii doszło tuż po rozpoczęciu roku szkolnego. Bartłomiej we wtorek jak wszyscy uczniowie rozpoczął naukę w Greenwich High School. Wieczorem zastrzelił się w rodzinnym domu w Byram. Do samobójstwa użył broni, która należała do jego rodziców i trzymana była w specjalnym schowku. Jak dowiedziała się redakcja "Super Expressu", rodzice nastolatka należeli do koła myśliwskiego. Chłopak urodził się w miejscowości Kalna w Polsce - 2 maja 1998 roku. Jego rodzice to Anna Izabela Palosz i Franciszek Palosz. Bartek angażował się w ruch skautowy (Boy Scouts), lubił gry wideo i był wolontariuszem w Byram Shubert Library. W The Holy Name of Jesus Church, przy 4 Pulaski St. w Stamford odbyła się już msza za duszę Bartka.

Według informacji od osób, które znały rodzinę, chłopak nie był akceptowany przez rówieśników w szkole. Wszystko wskazuje na to, że nasz młody rodak padł ofiarą tzw. bullyingu (czyli rodzaju prześladowania). Rodzina i najbliżsi nie chcą wypowiadac się w prasie - chcą ten tragiczny czas przeżyć w izolacji i spokoju.

Zrelacji osób, które w polonijnym środowisku pracują z dziećmi i sami są rodzicami, jasno wynika, że na taki czyn mogła się zdecydować jedynie osoba, która była zastraszana przez dłuższy czas.

– Nie jestem psychologiem, ale uważam, że to rodzice powinni dbać o komfort psychiczny dziecka. Nie zwalajmy winy na Amerykę, gdzie wszechobecny konsumpcjonizm nakazuje nam pracę niemal do grobowej deski. Zajmijmy się własnymi dziećmi, ich problemami i troskami. Wyłączmy TV i idąc na spacer, porozmawiajmy z nimi o życiu, albo poczytajmy z nimi dobre książki. Zwróćmy uwagę, w jakim towarzystwie się obracają, czym się interesują, co ich kręci. Sam mieszkam w CT, gdzie presja otoczenia jest spora i nie powiem, że mi to odpowiada, ale właśnie dlatego każdą wolną chwilę spędzam na integracji z moimi dziećmi. One muszą czuć, że są bezwarunkowo kochane i że mogą nam ufać. Tylko wtedy ich dzieciństwo będzie szczęśliwe i będą wzrastać w miłości i poczuciu własnej wartości. Panie zmiłuj się nad duszą Bartka – powiedział T. Moczerniuk.

Elżbieta Kuźniak, psycholog: – Dziecko, które jest zastraszane, daje sygnały rodzicom i nauczycielom. Czasami niestety zdarza się, że najbliżsi ich nie dostrzegają. Najczęściej dzieci, które mają problemy zamykają się w sobie, unikają wzroku, są smutne i nie chcą dzielić się informacjami. Wstydzą się tego, że nie mogą się odnaleźć w środowisku. Na czyny samobójcze bardziej narażeni są chłopcy niż dziewczynki. To oni są częściej zdolni do drastycznych posunięć, takich jak odebranie sobie życia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki