Strzelanina na uczelni. Zamordował 14 osób
Do dramatycznych wydarzeń na Uniwersytecie Karola w czeskiej Pradze doszło chwilę przed świętami, 21 grudnia. To wtedy, około godz. 15, 24-letni Dawid Kozak, student tej uczelni, wtargnął do środka i otworzył ogień. Relacje świadków tej masakry mrożą krew w żyłach. "Usłyszeliśmy krzyki i strzały, zamknęliśmy salę, zabarykadowaliśmy drzwi krzesłami i stołami, schowaliśmy się. Po chwili chwycił za klamkę. Chodził od sali do sali i sprawdzał, czy w środku jest ktoś, kogo może zabić" - mówi jedna z osób cytowanych przez BBC. "Gdy wyszliśmy w końcu na korytarz, cały wydział był we krwi. To straszne".
Masakra w Pradze. "Cały wydział we krwi"
Kozak zabił ostatecznie 14 osób, a 25 ranił. Gdy został otoczony przez funkcjonariuszy, strzelił do siebie, raniąc się śmiertelnie. Nikt nie ma wątpliwości, że to najkrwawszy tego typu atak w historii Czech. Teraz okazuje się, że nie dość, że młody mężczyzna dokładnie go planował, to wcześniej zamordował trzy inne osoby, w tym 2-miesięczne dziecko i... własnego ojca! Krótko po potwornych wydarzeniach na uniwersytecie, w domu sprawcy znaleziono list, w którym do wszystkiego się przyznaje. W notatce można przeczytać, że 15 grudnia w lasach Klanovic na wschodnich obrzeżach stolicy zastrzelił 32-letniego mężczyznę i dwumiesięczną dziewczynkę. Policjanci twierdzą teraz, że Kozak znajdował się na ich liście potencjalnych zabójców mężczyzny i dziecka, ale nie zdążyli go wezwać na przesłuchanie, "nad czym bardzo ubolewają".