Pokrzywdzona 50-latka przekonuje, że w trakcie ostatniej nocy przed wyjazdem zamówiła razem ze swoją córką drinki w hotelowym barze. O ile młodsza z pań błyskawicznie źle się poczuła i poszła do pokoju wymiotować, o tyle starszą z nich "zaopiekować" się mieli zatrudnieni w tym miejscu mężczyźni. Jak w rozmowie z Daily Mail zatrważająco wspominała Brytyjka: - Wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale nie mogłam zareagować. Zaciągnęli mnie w piątkę do jakiegoś pustego pokoju i brutalnie zgwałcili.
Poszkodowana zgłoszenia o zdarzeniu dokonała dopiero po powrocie do kraju. Po zbadaniu jej krwi okazało się, że są w niej ślady benzodiazepiny.
Zatrzymani przez włoską policję rzekomi oprawcy (w wieku od 18 do 21 lat) nie przyznali się do winy. Choć potwierdzili, że to oni są na nagraniu, to grupowy seks odbywał się za zgodą kobiety. Ponadto obrońcy zatrzymanych przekonują, że odkryte we krwi ślady benzodiazepiny wynikają z faktu, że kobieta przyjmowała leki uspokajające po śmierci męża.