szczepionka chińska CHO

i

Autor: Instytut Mikrobiologii Chińskiej Akademii Nauk

CHINY rywalizują z ZACHODEM na rynku szczepionek. Mają kolejną przeciw C-19

2021-03-16 17:03

W Chińskiej Republice Ludowej żyje ok. 1,396 mld ludzi. Do lipca władza ludowa zamierza zaszczepić przeciw COVID-19 40 proc. populacji. „Chiny zatwierdzają czwartą szczepionkę przeciwko COVID-19 do użytku w nagłych wypadkach” – komunikuje chiński, angielskojęzyczny dziennik „Global Times”. W świecie rośnie popyt na chińskie szczepionki. Czy trafią do Polski?

Ta najnowsza szczepionka to CHO Cell opracowana przez Instytut Mikrobiologii Chińskiej Akademii Nauk i Chińskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom. Jest podobna do produktu amerykańskiego koncernu Novavax, bo oparta jest na oczyszczonych białkach wywołujących reakcję układu odpornościowego, a w konsekwencji wytworzenia przeciwciał zwalczających patogen. W Chinach stosuje się do użycia kryzysowego wyłącznie produktów krajowego pochodzenia, nawet wtedy, gdy nie zostały zakończone badania kliniczne. „Global Times”, tabloid będący pod kontrolą Komunistycznej Partii Chin, podaje za również rządowa agencją prasową China News Service, że CHO Cell jest już po I i II fazie badań klinicznych, a próby w fazie ostatniej, trzeciej, prowadzone są od listopada poza Chinami także w Ekwadorze, Indonezji, Pakistanie i Uzbekistanie. W tym ostatnim władze zatwierdziły już szczepionkę do użycie kryzysowego. Na razie, w stosunku do liczby ludności, proces szczepień w Chinach nie jest ekspresowy, bo do 14 marca podano 65 mln dawek. Mimo, że szczepionki chińskie różnie są oceniane przez ekspertów, to dwa produkty, które trafiły do masowej produkcji – CoronaVac/Sinovac i BBIBP-CorV/Sinopharm – budzą w świecie zainteresowanie. Wyraził je nawet, przebywający na początku marca w ChRL, prezydent Andrzej Duda. Na razie zamówiło ją kilkanaście państw, w sumie co najmniej 400 mln. dawek (stan na koniec stycznia).

Eurowizja 2021 - 19-letni Tusse z Demokratycznej Republiki Konga reprezentuje Szwecję

„Tak szybkie wprowadzenie do obrotu chińskich szczepionek w wielu państwach – mimo że budzą one szereg wątpliwości – to wyraz presji wewnętrznej, ale też sukces dyplomacji ChRL. Działanie te są także ważnym elementem polityki zagranicznej i rywalizacji z Zachodem, które mają poprawić wizerunek państwa nadszarpnięty błędami popełnionymi w pierwszej fazie pandemii. Pozwalają Pekinowi przedstawiać się jako realny konkurent Zachodu i dostawca szczególnych dóbr publicznych (…). Według informacji podawanych przez Ministerstwo Przemysłu i Informacji ChRL kraj ten ma mieć moce produkcyjne zdolne wytworzyć ok. 1 mld dawek szczepionek przeciw COVID-19 rocznie. Ponadto media rządowe twierdzą, że Chiny zapewnią 40% światowego zapotrzebowania w tym zakresie” – podkreśla Michał Bogusz, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Czy Polska powinna iść za przykładem Słowacji oraz Węgier i kupić od Chińczyków szczepionki (30 euro + VAT za dawkę – tyle zapłacili Madziarzy)? Sprawa ma charakter nie tylko medyczny, ale i polityczny, choćby z tego powodu, że twórcami chińskich szczepionek są instytucje związane z wojskiem. W grę wchodzi też (różnie przedstawiana) skuteczność chińskiego towaru, ale pogłoski po tym, że jest on gorszy od oferowanego przez zachodnich producentów mogą być skutkiem wojny producenckiej, która toczy się na globalnym rynku farmaceutycznym.

Zwolennikiem kupnem tych szczepionek, gdy na rynku brakuje zakontraktowanych z Zachodu, jest wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Pytany przez PAP o zdanie w tej sprawie stwierdził m.in.: – Trwa jakaś wojna koncernów, która ma wymusić na klientach system aukcyjny. Można kupić szczepionkę z Chin i u nas szybko przeprowadzić badania na ochotnikach, jeżeli mamy jakieś wątpliwości. Potem udostępnić te wyniki, tak jak zrobił Izrael w przypadku Pfizera. Jeszcze za to nas Chińczycy będą po rękach całować, bo uwiarygodnimy ich produkt...

Odmienny pogląd prezentuje prezes Polskiej Akademii Nauk, biochemik, prof. Jerzy Duszyński, który uważa, że kupując chińską szczepionkę, łamie się solidarność państw UE, a ponadto kupuje się coś, co nie jest dopuszczone do obrotu przez Europejską Agencję Medyczną (EMA). – Jeśli chodzi o produkcję, jestem przekonany, że to jest dobrze robione. Ale to tylko moja intuicja. A to zdecydowanie za mało, by rozpocząć program szczepienia milionów, a może nawet i miliardów ludzi. Tu trzeba być bardzo ostrożnym. Tu nie może liczyć się intuicja, ale badania naukowe, kliniczne, protokoły, oceny najwyższych ekspertów. Stąd tak ważna jest ocena Europejskiej Agencji Leków – tłumaczył PAP prezes PAN. Czy będziemy posiłkować się importem z Chin? Rząd zrobi, co uzna za stosowne, a co z tego będzie, zobaczymy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły