Wideo
Pogoda
Quizy
Prof. Gielerak podkreśla, że aplikacja monitorująca zdecydowała o sukcesie, jaki w początkowej fazie zmagań z epidemią odniesiono w Korei Południowej. – Musimy korzystać z tego typu możliwości. Jeśli myślimy o czymś takim, jak wywołanie tzw. sztucznej odporności zbiorowej, to nie ma na to innego sposobu, jak identyfikacja osób zarażonych oraz ich kwarantannowanie. Nowe technologie informatyczne wychodzą nam naprzeciw i powinniśmy je wykorzystać. Ubolewam, że aplikacja ProteGO Safe jest tak mało rozpowszechniona, ale też nie dziwię się, bo ile dobrze pamiętam, to jedynym komunikatem, jaki popłynął do sfer rządowych był taki: zachęcamy Polaków do korzystania z aplikacji – mówił (1 września) podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach dyrektor WIM. – Śmiem twierdzić, takie jest moje zdanie, że w odniesieniu do pewnych grup, zwłaszcza ryzyka, a zatem pracowników domów pomocy społecznej, żołnierzy, policji, pracujących w zakładach zatrudniających dużo osób – dwieście czy pięćset, to jest kwestia otwarta – stosowanie tego typu identyfikatorów powinno być obligatoryjne.
Czy koncepcję dyrektora-generała podziela także rząd? To się okaże. Za takim rozwiązaniem opowiada się również surowy recenzent przeciwepidemicznych poczynań rządu – poseł Zjednoczonej Prawicy Andrzej Sośnierz (69 l.), b. prezes NFZ. Sądząc po tym, że nie wszystkie rygory sanitarne są przez wszystkich przestrzegane można mieć wątpliwości, czy nawet częściowa obligatoryjność użytkowania wspomnianej smartfonowego programu zyskałaby społeczną akceptację. Choćby dlatego, że w Polsce nie ma obowiązku posiadania… smartfona. A bez tego urządzenia nie da się monitorować możliwego zagrożenia zarażeniem się koronawirusem.
Podcasty
Playlisty tematyczne
