ablacja_SCCS

i

Autor: SCCS

Kiedy serce wariuje, konieczna jest ablacja. W Zabrzu wykonują ją od 25 lat

2021-05-14 17:00

Ablacja to przezskórny, małoinwazyjny zabieg kardiologiczny, mający na celu zniszczenie lub odizolowanie niewielkiego obszaru tkanki serca, który odpowiada za powstawanie arytmii. Polega na wytworzeniu niewielkiej blizny blokującej przewodzenie impulsów indukujących arytmię. W Polsce pierwszy taki zabieg przeprowadzono w warszawskim Instytucie Kardiologii. Od 25 lat wykonuje się je w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu (SCCS).

Tomasz Ligocki z Siemianowic jest wuefistą. Nie ma na sobie grama tłuszczu. Jest triathlonistą. – Rower, bieganie, rolki, pływanie. W pewnym momencie zauważyłem, że są dni, gdy mam mniejszą wydolność od mojej nastoletniej córki. Bałem się wypływać w jezioro. Zaczęło się diagnozowanie i decyzja: potrzebna ablacja, bo serce u mnie, sportowca z krwi kości zaczęło, wariować – opowiada. Po zabiegu wrócił już do normy. Już startował w pierwszych zawodach. – U mnie zaczęło się przypadkowo. EKG wykazało migotanie przedsionków. Najpierw zdarzało się rzadko: raz na trzy miesiące, a potem było już parę dni migotania i parę dni przerwy, spokoju. Po roku lekarze powiedzieli, że nie ma co czekać. Byłem coraz słabszy. Zostałem zapisany na zabieg. Teraz robię 12-kilometrowe spacery. Czuję się bardzo dobrze – wyjaśnia Kazimierz Pifan z Gliwic.

Niewydolność serca to przewlekła, postępująca choroba, w której mięsień sercowy nie jest w stanie przepompować wystarczającej ilości krwi do komórek ciała. Prawie 10 proc. Polaków/Polek powyżej 65. roku życia cierpi na migotanie przedsionków. Niewydolność serca dotyka ponad 15 mln ludzi w Europie i jest przyczyną około 3 mln hospitalizacji i wielu zgonów każdego roku. Konsekwencją tego schorzenia może być udar mózgu, ryzyko – zwiększa się nawet pięciokrotnie, niewydolność serca, zawał serca czy nawet śmierć. W Polsce rocznie wykonuje się kilkanaście tysięcy ablacji. – Pierwsze zabiegi ablacji w zabrzańskiej Klinice SUM zostały przeprowadzone wiosną 1996 r. Z miesiąca na miesiąc liczba chorych rosła. Początkowo to było 100 chorych rocznie, a z biegiem czasu ponad pół tysiąca. W sumie możemy już mówić o ponad 10 tys. przeleczonych chorych – wyjaśnia prof. Zbigniew Kalarus, kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w SCCS. Kardiolodzy alarmują: arytmii serca przybywa. Można dziś mówić nawet o epidemii arytmii. Pandemia koronawirusa zaburzyła proces szybkiej diagnostyki. Ablacja jest ostatnim sposobem na to, by arytmia nie skutkowała u pacjenta wcześniej wymienionymi skutkami.

Udany przeszczep serca we Wrocławskim szpitalu

Ogromne znaczenie ma monitoring. Wielu pacjentów, u których doszło do poważnego uszkodzenia serca np. z powodu zawału, ma implantowane specjalne urządzenia – defibrylatory-kardiowertery, które poza reagowaniem na ewentualne wystąpienie arytmii, monitorują wiele funkcji ważnych dla życia chorego. W SCCS ponad 2,5 tys. pacjentów kardio znajduje się pod stałym monitorowaniem. Telemonitoring, który wychwytuje wszelkie wahania formy serca doglądanej zdalnie osoby.

Ponadto dodatkowo „kontroluje” sztuczna inteligencja 10 losowo wybranych chorych. To potrafi urządzenie HeartLogic (na rynku od 2018 r.) przeznaczone do implantacji u pacjentów z niewydolnością serca. Specjalny algorytm może przewidzieć (w 70 proc.), nawet miesiąc wcześniej, prawdopodobieństwo wystąpienia zaostrzenia niewydolności serca. Lekarze, gdy wiedzą, że coś będzie się źle działo, mają czas na przeciwdziałanie temu. Należy mieć nadzieję, że z czasem taka technika telemedyczna, bo jest to – w przeciwieństwie do teleporad – faktyczna telemedycyna, upowszechni się.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły