- Właściciel trzech owczarków z Zielonej Góry usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć 46-letniego mężczyzny.
- Psy zaatakowały mężczyznę, który poszedł do lasu na grzyby, zadając mu co najmniej 53 rany szarpane i gryzione.
- Behawiorystka Agnieszka Nojszewska sugeruje, że psy mogły być szkolone do atakowania ludzi, a kluczowe jest teraz rozdzielenie psów i poddanie ich rehabilitacji.
- Właściciel psów został zatrzymany, a zwierzęta trafiły na obserwację.
Spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu, której następstwem jest śmierć pokrzywdzonego. Taki zarzut usłyszał 53-letni właściciel trzech owczarków, które w niedzielę (12 października) pogryzły 46-latka w Zielonej Górze. Ofiara zwierząt był zawodowym kierowcą i w trakcie postoju wybrał się do lasu na grzyby. Tam doszło do dramatu.
Zobacz: Śmiertelny atak psów. Zgłosił się kolejny poszkodowany! Zwierzęta odgryzły mu uszy
Trzy psy wydostały się poza teren ogrodzenia strzelnicy, na której mieszkały i zaatakowały przechodzącego 46-latka. Zadały mu co najmniej 53 rany szarpane i gryzione. Mężczyzna zdołał zadzwonić po pomoc, ale jego życia nie udało się uratować. Teraz śledczy chcą dowiedzieć się, jaki jest stan fizyczny i psychiczny zwierząt oraz w jakich warunkach żyły.
Agnieszka Nojszewska, behawiorystka, która szkoli psy, zauważa, że pies nie musi być niebezpieczny, żeby być agresywny i być agresywny, nie będąc niebezpiecznym. W przypadku zagryzienia mężczyzny przez psy w Zielonej Górze bez wątpienia zawinił człowiek - właściciel psów.
- W mojej ocenie te psy musiały być szkolone do tego, żeby atakować człowieka - mówi "Super Expressowi" specjalistka, która tłumaczy, że niektórzy właściciele psów celowo rozkręcają emocje zwierząt, ale nie uczą ich hamowania. - Inaczej jest w przypadku psów na służbie, tam psy potrafią panować nad swoimi emocjami - mówi Nojszewska.
W przypadku, gdy pies wpada w szał i nie umie sobie z tym poradzić, dochodzi do nieszczęść. Psy w Zielonej Górze były też w grupie.
- Teraz najlepsze jest rozdzielenie tych psów, bo psy w stadzie działają inaczej niż w pojedynkę - dodaje specjalistka. Właściciel psów został już zatrzymany, a psy trafiły na obserwację. - Moim zdaniem psy nie powinny płacić za to, co zrobił im człowiek - mówi Nojszewska "Super Expressowi".
Jej zdaniem trzeba dowiedzieć się, na jaki bodziec agresywnie te psy zareagowały i teraz trzeba unikać tego bodźca. - Bo niewątpliwie były szklone do agresji - dodaje specjalistka.
Teraz zwierzęta jej zdaniem powinny trafić na rehabilitację do specjalisty, który oceni ich zachowanie i w odpowiedni sposób się nimi zajmie.