Marcin Miller: Moja żona pogodziła się z tym, że kocham również muzykę

2015-12-02 14:00

Lider zespołu Boys w wywiadzie z okazji 25 - lecia istnienia grupy wyznaje, dlaczego zdecydował się zainwestować w nowy biznes odzieżowy. Opowiada również o trudnych początkach swojej kariery i żonie Annie, której dedykuje drugą, solową płytę...,,Wszystkie piosenki na tym krążku opowiadają historię naszego związku" - dodaje.

Dlaczego postanowiłeś zająć się sprzedażą ubrań. Muzyka Ci już nie wystarcza?

To jest kolejna moja zachcianka (śmiech). Startujemy z czterema projektami dla kobiet i czterema dla mężczyzn. Te ubrania miały już swoją premierę. Pokazaliśmy się w nich podczas koncertu z okazji 25 – lecia Boysów. Na scenie w Iłowie.

Od dawna myślisz o tym, że zająć się czymś innym?

To nie jest pierwsza, moja pozamuzyczna inicjatywa. Inwestowałem swój kapitał w różne rzeczy. Na przykład kiedyś postanowiłem otworzyć dyskotekę...Ale to nie był trafiony interes. Trochę na nim straciłem. Biznes to zawsze ryzyko. Z ubraniami jest tak, że będę się temu przyglądał – jeśli się nie uda – to trudno. Ale możemy odnieść sukces. To zajmuje mi sporo czasu, ale nigdy nie porzucę muzyki. Kocham ją. Od tego zacząłem i ona będzie zawsze obecna.

Występujesz dzisiaj dużo mniej niż kiedyś?

Powiem teraz o czymś, co słyszałem w środowisku. Podkreślam, że to nie są moje słowa, a zasłyszane. Aktualnie mówi się o tym, że na rynku są trzy liczące się zespoły: Akcent, Weekend i Boys. Oczywiście wiem, że w tzw. internetowym rankingu przegrywamy, bo jesteśmy na końcu – a przed nami – pod względem wyświetleń na Youtube jest MIG czy Piękni i młodzi. Ale mamy wielką popularność, której nie muszę już mierzyć ilością zagranych koncertów. Dzisiaj biorę te najlepsze zlecenia. Mogę pozwolić sobie na wybieranie z listy propozycji...Ciężko na to pracowaliśmy przez ostatnie 25 lat. Teraz odcinam kupony w pozytywnym znaczeniu tego słowa.

Masz kontakt z Shazzą, z którą rozpoczynaliście karierę? Ona najrzadziej się pojawia, najmniej o niej dzisiaj wiadomo. Nie dała się skusić – tak jak chociażby Ty na ,,Taniec z gwiazdami". Nie jest obecna w mediach. Gra dla wiernych fanów i...to wszystko.

Z Madzią? Oczywiście! Bardzo się lubimy. Mówię na Shazzę ,,ciocia Madzia" (śmiech).

Ona jednak wybrała taką swoją, osobną drogę. Nie możemy się dowiedzieć, czy nad czymś pracuje, co planuje, gdzie ją zobaczymy? Myślisz, że to zamierzone?

Szanuję jej prywatność. Shazza była zawsze tajemnicza. Nigdy nie pokazywała się nam – nawet wykonawcom kiedy byliśmy za kulisami – bez makijażu, nie zrobiona. Znamy się od 1992 roku. Jak stare, dobre małżeństwo. Dzisiaj – kiedy się spotykamy – rozmawiamy o wszystkim. Pamiętam, kiedy Magda grała na klawiszach w zespole Toy Boys. Nie mogliśmy oderwać od niej wzroku! Zjawiskowa kobieta. Po wielu, wielu latach powiedziała mi: ,,Ty również mi się wtedy bardzo podobałeś...Żebym tylko wiedziała, że wpadłam ci w oko" (śmiech).

Pojawił się kiedykolwiek pomysł, żebyście pracowali razem i nagrali płytę, teledysk?

Shazza wywodziła się z tzw. ,,bloku" centralnego, który my nazywaliśmy warszawskim, a Boys to był blok białostocki - wschód. Z tego powodu poruszaliśmy się przede wszystkim w tamtym gronie i to tam zawieraliśmy zawodowe znajomości, wchodziliśmy w duety czy współpracę. Pamiętam, kiedy zelektryzowała branżę tym, że kiedy przestała grać w Toy Boys to na chwilę ucichła i później, jako solistka podpisała bardzo intratny kontrakt. Wtedy było to podobno 750 milionów złotych, co dzisiaj warte jest jakieś 100 tysięcy. Pierwsza w naszej branży ,,otworzyła" nam oczy na to, że jednak są pieniądze, można postawić warunki wydawcy i wynegocjować o wiele większe stawki. Prawie każdy zespół poszedł w jej ślady. Shazza jako pierwsza potrafiła profesjonalnie udzielać wywiadów. Miała dobry kontakt z dziennikarzami...kiedy reszta dopiero ,,raczkowała" pod tym względem.

Jakich rzeczy żałujesz po tych 25 latach? Których nie zrobiłeś, a dzisiaj wiesz, że było warto?

Ja żałuję czasami tego, co zrobiłem (śmiech). A mówiąc serio, to chyba niczego takiego nie było. Mogę tylko powiedzieć, że to muzyka mnie uratowała w wielu sytuacjach, wyciągnęła z tarapatów. Powinienem raczej dziękować losowi że to wszystko tak właśnie się potoczyło. Przecież jestem muzykiem z przypadku...a później dopiero z wyboru. Pracowałem w urzędzie i mogłem tak za tym biurkiem pozostać do końca życia. Bywało, że prosto z wesela czy innej weekendowej imprezy na której grałem amatorsko nie jechałem do domu, a prosto do urzędu. Niejednokrotnie byłem wzywany na ,,dywanik" za to, że ze zmęczenia potrafiłem zasnąć podczas pracy. Powiedziałem wtedy: rzucam to i stawiam na muzykę oraz zespół Boys. Zaczynałem od grania na weselach, a koncerty...wpadały raz, może dwa razy do roku. I - zazwyczaj - nikt nam za nie jeszcze wtedy nie płacił.

Mogłeś być aktorem? Ktoś proponował Ci rolę w filmie?

Nie wiem co się kryło za pewnym telefonem, ale miałem taką historię. Dotyczyła rynku reklamowego. Pewnego razu wróciłem bardzo zmęczony z wyczerpującej trasy koncertowej. Poprosiłem moją ukochaną żonę, żeby pod żadnym pozorem mnie nie budziła. Byłem tak wykończony, że przespałem chyba z 20 godzin bez przerwy. A byliśmy już po teledysku do piosenki ,,Jesteś szalona" na którym założyłem kurtkę kolegi - była firmy Nike, z dużym logo. Kiedy się obudziłem Ania powiedziała, że dzwoniło kilka osób...Zapytałem: A ktoś konkretny? Odpowiedziała: Był telefon z firmy Nike. Zapytali, czy nie jesteś zainteresowany reklamowaniem ich towarów. Ale powiedziałeś, żeby nie budzić ciebie pod żadnym pozorem, dlatego odpowiedziałam: mąż śpi. To był 1997 rok...Może dzwonił przedstawiciel na Polsk, albo mały sklepik. Już nigdy się nie dowiem.

Podobno chciałbyś założyć własną firmę fonograficzną?

Od wielu lat o tym myślę. Nabrałem doświadczenia i przeszkadzają mi błędy, które za każdym razem są powielane. Nie wykluczam, że to się kiedyś stanie. Właśnie skończyłem pracę nad pierwszą wersją mojej drugiej solowej płyty, na której nagrałem romantyczne ballady. Inspirowałem się tym, jak śpiewa Piasek oraz Universe. Ale nie tylko. To co usłyszycie, jest bliskie gatunkowi ,,pop ballads". Całą płytę będę dedykował swojej żonie. Na niej opowiedziana jest historia naszego związku.

Jaka jest recepta, żeby przetrwać w związku takim jak Wasz - artysty z ,,cywilem"?

To nie ja z nią przetrwałem, ale żona ze mną wytrzymuje. Ania szanuje to, że muzyka jest również moją wielką miłością. Żona miała bardzo trudne dzieciństwo, szybko musiała dorosnąć, zarabiać na siebie. Pochodzi z biednej rodziny, wcześniej straciła ojca. Dla niej pełny, ciepły, szczęśliwy dom jest najważniejszy. Potrafi stworzyć wspaniały klimat, dzięki któremu mogę totalnie odpocząć kiedy wracam z koncertów. Muzyka i całe to szaleństwo zostaje za drzwiami. Mój dom to moja twierdza.

Zauważyłeś, że media ,,przepraszają" się z Wami, artystami disco polo? Coraz częściej zaprasza się Was do czołowych programów rozrywkowych albo telewizyjnych show. Znowu gracie na wielu imprezach - nie tylko tych discopolowych. Dlaczego tak się dzieje, że wracacie do łask?

Jestem na rynku od 25 lat. Byłem świadkiem takich wzlotów i potem znowu upadków naszej muzyki. Mam duży dystans do tego ,,wracania do łask"...a poza tym łaska pańska jak wiesz, na pstrym koniu jeździ. Pamiętam kiedy jeszcze kilka lat temu, jak pojawialiśmy się na koncercie jako jedyna kapela disco polo, a wokół byli popowi i rockowi artyści, to czułem się nie raz niczym trędowaty. Dzisiaj już nie, bo moja muzyka nauczyła mnie odwagi. Poza tym znam swoją wartość i wiem, ilu mamy fanów. To jest dla mnie najważniejsze.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki