Karol Strasburger: Odbiłem żonę innemu - HISTORIA ŻYCIA

2012-04-04 4:00

Pierwsze małżeństwo mu nie wyszło. I wtedy poznał Irenę, dla której stracił głowę. Karol Strasburger (65 l.) opowiada "Super Expressowi" o swojej żonie i o programie "Familiada", którego gospodarzem jest od 18 lat.

Irenę poznałem jakieś 30 lat temu na wyścigach samochodowych, gdzie przyszliśmy jako kibice. Były podchody. W związku z tym, że byliśmy już w związkach, to nie było to łatwe. Ukradkowe spotkania, telefony. Zajmowała się ekonomią i trochę modą. Fascynowała mnie jej osobowość.

No i powstał związek, który jest zbudowany na dorosłości uczucia, wspólnych zainteresowaniach, potrzebach. Uprawiamy wspólnie sporty, jeździmy na nartach, dużo na kempingi. Lubimy być ze sobą i staramy się wszystko robić razem.

Mam pracę, z której jestem zadowolony. "Familiada" na dobre zagościła w moim życiu. A wszystko zaczęło się, gdy zadzwonił do mnie kolega Grzegorz Warchoł i powiedział, że ma dla mnie propozycję, żebym poprowadził "Familiadę". To był dla mnie grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem, czy dam sobie z tym radę, bo nie miałem doświadczenia.

Długo podejmowałem decyzję. I nikt mi nie mógł pomóc. Tak naprawdę wtedy teleturnieje prowadził jedynie Pijanowski. Ja miałem być tym jednym z pierwszych ludzi wchodzących w nową rzeczywistość, która wydawała się mało ambitna.

Obejrzałem różne "Familiady", amerykańską, niemiecką, francuską. Ci ludzie w każdej byli inni. Oni mi się strasznie nie podobali. Żona mi mówiła: "Karol, jakie to okropne, nie zajmuj się tym". Ale ja jej powiedziałem, że spróbuję mieć swój styl. I zaryzykowałem. Na początku nie wiedziałem, co robić, jak rozmawiać z ludźmi. Przecież ja jestem aktorem, musiałem się tego wszystkiego nauczyć na pamięć. Nie umiałem mówić od siebie. Początkowo były pisane scenariusze. Zapamiętywałem pytania do rodzin, co więcej, oni uczyli się na pamięć odpowiedzi. To wszystko było sztywne. W końcu zacząłem mówić do wszystkich uczestników na "ty", obejmowałem ich ręką, bo zamysł był taki, żebym był taki opiekuńczy.

Mówione przeze mnie żarty to jest mój pomysł. Kolega z kabaretu, Andrzej Janeczko, podpowiedział mi, żebym opowiadał dowcipy. Do dziś jest problem, jakie to mają być żarty, żeby nikogo nie urazić.

Program bardzo lubię. Ekipa jest super. Dlatego, mimo że "Familiada" w tym roku będzie obchodziła już 18 lat, ani trochę mi się nie nudzi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają