8 ofiar, 6 wdów i 12 sierot po katastrofie w kopalni

2016-12-03 6:00

Ośmiu górników nie żyje. Pozostało po nich 6 wdów i 12 osieroconych dzieci. To bilans wstrząsu, do którego doszło we wtorek w kopalni miedzi Rudna w Polkowicach (woj. dolnośląskie). Liczby nie oddają ogromu tragedii i bólu rodzin. Ale za każdą z nich kryje się człowiek, jego życie, plany, nadzieje, miłość i rozpacz...

Najmłodszy górnik, Michał P. , miał zaledwie 23 lata, w kopalni zatrudnił się przed miesiącem. Najstarszy - Piotr Aleksandrowicz - liczył 50 lat. Pod ziemią pracował już 23 lata. Płacze po nim aż czwórka dzieci. Jego córka Marta jeszcze w środę błagała Boga o ratunek dla ukochanego tatusia...

W całym Zagłębiu Miedziowym trwa żałoba. Nikt nie organizuje imprez, nie ma tu żadnych wesołych spotkań. Wszyscy w skupieniu wspominają swoich przyjaciół, kolegów z pracy. Odwołano też uroczystości związane ze świętem górników, czyli Barbórką. Nie będzie więc tak popularnego wśród górników picia piwa, tańców i zabaw. Będzie za to msza w intencji ofiar. Zaplanowano ją na niedzielę. A w przyszłym tygodniu zaczną się pogrzeby.

Ofiar mogło być o wiele więcej. Dotarliśmy do kolejnego górnika, który cudem uniknął śmierci. Paweł Piwowarski jest zatrudniony jako elektryk. Feralnego dnia obchodził 29. urodziny. Poszedł naprawić jedną z maszyn. - Dostałem informację, że nie da się jej włączyć - opowiada mężczyzna. - Nagle usłyszałem ogromny huk. Zaczęło mnie przysypywać. Nie wiedziałem, co się dzieje. Na szczęście udało mi się wygrzebać. Po omacku, w pyle i ciemnościach dotarłem do bezpiecznego miejsca. Nie mogę jednak przestać myśleć o moich kolegach. To straszne. - dodaje.

Paweł Piwowarski przebywa jeszcze w szpitalu w Bolesławcu. Jest mocno poobijany, ma kontuzjowaną nogę. - Czy wrócę pod ziemię? Tego jeszcze nie wiem. Na razie nie chcę o tym myśleć - mówi nam górnik.

Zobacz także: ZEMSTA wójta? Wyłączył internet policji - materiał "24 GODZINY" NOWA TV

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki