Gdyby ten numer się powiódł, byliby legendą. Prawdopodobnie leżeliby właśnie brzuchami do góry na jakiejś rajskiej wyspie, ale zamiast tego siedzą w areszcie śledczym na Mazurach. Tuż przed długim weekendem do banku w centrum Olsztyna przyszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w szarą bluzę i kamizelkę. Twierdził, że na imię ma Krzysztof i jest jednym z najbogatszych biznesmenów w kraju. Wylegitymował się nawet dowodem osobistym. Rzekomy miliarder złożył dyspozycję przelewu ze swojego konta na 1,5 miliona złotych. Kasjerce na widok tej sumy oczy wyszły z orbit i nabrała uzasadnionych podejrzeń.
Centralne Biuro Śledcze zorganizowało na "biznesmena" zasadzkę. - Pracownicy banku zachowywali się tak, aby przestępcy byli przekonani, że transakcja została zrealizowana. Mężczyzna, który podawał się za jednego z najbogatszych Polaków, oraz trzech jego wspólników zostali zatrzymani zaraz po wyjściu z placówki - mówi kom. Agnieszka Hamelusz z CBŚP.
Na szczęście przelew udało się wycofać i prawdziwy miliarder nie stracił majątku. Jak udało nam się ustalić, złodzieje połasili się na oszczędności człowieka, który według rankingu "Forbesa" jest 18. na liście najbogatszych Polaków, a fortunę - jeden miliard złotych! - zarobił na branży motoryzacyjnej.
Nieudolnym wyłudzaczom grozi 10 lat odsiadki.
Zobacz: Hannibal zamieszka z Szatanem? Nowa cela Kajetana P.