Olsztyn: dobry komornik zlitował się nad dłużniczką

2010-01-27 9:11

Niech Bóg da zdrowie komornikowi, który się nade mną ulitował - mówi Irena Kuchta (80 l.) z Olsztyna (woj. warmińsko-mazurskie), którą prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Pojezierze" kazał w największy mróz wyrzucić z zadłużonego mieszkania.

Komornik Stanisław Pietraszek (63 l.) nie tylko odmówił eksmisji staruszki, ale zrezygnował też z pieniędzy, które spółdzielnia miała mu zapłacić za wyrzucenie na bruk chorej babci.

Pani Irena ciężko pracowała jako cukiernik. Po 40 latach ma emeryturę 880 złotych i prawie 50 tysięcy zadłużenia w spółdzielni mieszkaniowej. Większość swoich pieniędzy kobieta wydaje bowiem na leki.

Patrz też: Bronimy emerytów przed komornikami

Resztę zabiera jej spółdzielnia na poczet długu, który zamiast topnieć, ciągle rośnie. I choć wszyscy dookoła rozumieją, jak trudna jest sytuacja pani Ireny, to prezes SM "Pojezierze" Wiesław Barański najwyraźniej ma głaz zamiast serca. Wezwał komornika i kazał mu wyrzucić schorowaną babinę ze spółdzielczego mieszkania przy ulicy Kołobrzeskiej w Olsztynie.

Na szczęście komornik okazał się bardziej wyrozumiały. - Odmówiłem wyrzucenia tej starszej pani w taki mróz. Nawet gdybym miał ją skierować do zastępczego lokalu. To jest nieetyczne - mówi komornik Stanisław Pietraszek.


Prócz serca prezes "Pojezierza" chyba nie ma także sumienia. Zamiast posłuchać komornika i ulitować się nad staruszką, zrobił mu awanturę i zażądał eksmisji. - Nie mam zamiaru mieć na sumieniu tej pani. Odesłałem spółdzielni 1600 złotych zaliczki za jej eksmisję i ja jej eksmitować nie będę - stwierdza stanowczo Stanisław Pietraszek.

Przeczytaj koniecznie: Dowiedz się, co wolno komornikowi

Dzięki komornikowi o gołębim sercu Irena Kuchta na chwilę odetchnęła z ulgą. Ale widmo opuszczenia ukochanego mieszkania wciąż nad kobietą wisi. Na sam dźwięk pukania do drzwi staruszka zrywa się nerwowo na równe nogi. Wystraszonym wzrokiem patrzy, czy nie przyszli jej wyrzucać z domu. - Nie chcę w ostatnich dniach życia tułać się po świecie bez własnego domu. Niech lepiej od razu mnie zabiją, a nie na mróz wyganiają - mówi kobieta, ocierając łzy z zaczerwienionych od płaczu oczu.

- Modlę się, żeby spółdzielnia nie znalazła innego komornika, który nie będzie miał dla mnie litości. A komornikowi, który mnie uratował dziękuję z całego serca. Niech Bóg mu wynagrodzi, da zdrowie i jemu, i jego bliskim - wzruszona babcia aż składa ręce do modlitwy. - Komornik też ma serce i sumienie - kwituje sprawę skromny Stanisław Pietraszek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki