Umowy, do których rzekomo dotarł tygodnik WSieci pokazują, że dziennikarz stawiany jest w pozycji uprzywilejowanej. Żaden inny autor programów publicystycznych nie otrzymuje takich bonusów jak Tomasz Lis. - To umowa absolutnie niesymetryczna. Wszystkie koszty techniczne są po stronie telewizji. On prawie nie ma kosztów własnych. To nieprzyzwoite - pisało WSieci. W umowach miał widnieć zapis, iż "wynagrodzenie Producenta Wykonawczego z tytułu produkcji jednego odcinka Audycji strony ustalają w wysokości netto 57000 zł. Wynagrodzenie z tytułu produkcji 37 odcinków audycji wynosi netto 2109000 zł". Jeżeli doliczymy bajońskie sumy za usługi i sprzęt wniesiony przez TVP, wychodzi na to, że jeden rok nadawania programu Lisa kosztuje podatnika 5,5 mln zł! - czytamy w tygodniku WSieci. Dodatkowo miał on liczyć na specjalne względy otrzymując od telewizji np. obsługę charakteryzatorską, czy garderobianą, to Tomasz Lis otrzymuje dodatkowo dostęp do 7 kamer i operatorów, nieograniczony dostęp do materiałów TVP, profesjonalny sprzęt, emisję zwiastunów w najlepszym czasie antenowym i wiele innych - podaje WSieci.
Centrum informacji Telewizji Polskiej postanowiło odnieść się do zarzutów stawianych przez tygodnik. Według nich kwoty są zdecydowanie zawyżone. Podkreśliło, że 2,59 mln zł brutto to zawyżona kwota wynagrodzenia dla firmy dziennikarza, a dodatkowych 2,9 mln zł brutto nie ma w ogóle w kosztorysie programu - podają wirtualnemedia.pl. Sam Tomasz Lis w poniedziałek wieczorem postanowił skomentować sprawę na Twitterze.
Pochwalił się, że jego program "Tomasz Lis na żywo" zarobił dla TVP 100 mln złotych, a podane przez tygodnik liczby są kłamliwe.