Magnetyczna wojna w Bożej Woli

2016-07-01 5:00

To pierwsza taka wojna w Polsce. Tadeusz Dziubdziela (50 l.), sołtys Bożej Woli (woj. małopolskie), wymówił posłuszeństwo burmistrzowi, gdy ten postanowił w jego wsi postawić maszt telekomunikacyjny. Ludzie stoją murem za sołtysem. Nie chcą fal magnetycznych i brzydkiego widoku.

Ów sporny maszt był filarem kampanii wyborczej burmistrza Wolbromia Adama Zielnika (42 l.).- W 2014 roku obiecałem mieszkańcom gminy, że będą mieli zasięg w telefonach i obietnicy chcę dotrzymać - mówi twardo zarządca gminy, której Boża Wola jest administracyjną częścią.

Szkopuł w tym, że akurat w Bożej Woli zasięgi w telefonach mają i żaden maszt im niepotrzebny. - Naszym kosztem burmistrz chce realizować swoje obietnice i dogadzać mieszkańcom innej wsi. Skoro oni chcą mieć zasięg, to niech się zgodzą na maszt u siebie - mówią oburzeni bożowolacy.

Co im maszt przeszkadza? Nie dość że stalowa wieża oszpeci malowniczy krajobraz, to strach jest, że emitowane przez nią fale magnetyczne mogą okazać się szkodliwe. Pan burmistrz nie daje się jednak przekonać.

Jako dowód na nieszkodliwość masztu pokazuje samego siebie. Co dnia pracuje w urzędzie, który ma na dachu maszt telekomunikacyjny, i jest zdrów jak ryba. - Nic im ten maszt nie zaszkodzi - irytuje się.

I zapowiada, że doprowadzi do wywalenia z urzędu sołtysa, który pokrzyżował jego plany i podburzył przeciw niemu ludzi. - Wydałem polecenie, by wszcząć procedury odwołania go ze stanowiska - mówi. Tego jednak w Bożej Woli nie chcą słyszeć. - Sami go wybraliśmy na urząd i burmistrzowi nic do tego - mówią zgodnie.

Zobacz: Pacjent poturbował lekarza i skoczył z 6. piętra. Nie przeżył

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki