Makabryczny WYPADEK koło Włocławka. Matka i syn zginęli na miejscu

2015-10-01 4:00

Jolanta D. (+47 l.) wczoraj rano wiozła najstarszego syna Bartosza (+20 l.) do pracy we Włocławku. Około godz. 6.30 wjechali na niestrzeżony przejazd kolejowy. W ich samochód uderzył rozpędzony pociąg. Matka i syn zginęli na miejscu. Okoliczności wypadku wyjaśnia prokuratura.

W niewielkiej wsi Jaranowo koło Torunia (woj. kujawsko-pomorskie) wszyscy płaczą. Mieszkańcy nie mogą uwierzyć w to, że ich sąsiadka Jolanta oraz jej syn nie żyją. Kobieta urodziła 11 dzieci. Bartek był najstarszy. Pomagał mamie w wychowywaniu rodzeństwa. Zaczął pracować, nim skończył 20 lat. Zatrudnił się we Włocławku w tamtejszych zakładach chemicznych Anwil.

Wczoraj rano Bartosz miał rozpocząć pracę o godz. 7. Razem z nim jeszcze przed świtem zerwała się jego matka. To ono usiadła za kierownicą kupionej niedawno alfy romeo. Po godz. 6 wyruszyli spod domu. Pół godziny później wjechali na niestrzeżony przejazd kolejowy w miejscowości Lubanie.

Zobacz: Znachor zatrzymany po śmierci Madzi! To z jego winy mała Madzia nie żyje?!

- Z prawej strony w tym czasie nadjeżdżał pociąg towarowy. Z lewej pociąg osobowy. Możemy tylko domniemywać, że kobieta, widząc pociąg z prawej, nie zwróciła uwagi na ten z lewej - mówi nadkom. Małgorzata Marczak, rzecznik Komendy Miejskiej Policji we Włocławku. Na przejeździe doszło do zderzenia samochodu osobowego z pociągiem relacji Włocławek - Toruń. Uderzenie pociągu było tak potężne, że lokomotywa wlokła auto po szynach ponad 200 metrów.

- Kobieta i mężczyzna zginęli na miejscu. Za wcześnie mówić, kto zawinił. Przejazd był niestrzeżony, ale przed nim był znak stop. Wszystkie okoliczności wypadku zostaną dokładnie wyjaśnione - dodaje nadkomisarz Marczak.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki