MILANÓWEK: Piotr B. zlecił zabójstwo zaginionego małżeństwa?

2011-11-12 3:00

Wszystko wskazuje na to, że przerażająca sprawa sprzed lat znajdzie wreszcie swój finał. W czwartek do aresztu trafił Piotr B. Śledczy uważają, że to on zlecił zabójstwo małżeństwa Drzewińskich. Zdaniem kryminalnych, Piotr B. planował w taki sam sposób pozbyć się także dwóch synów małżeństwa. Wszystko po to, by zdobyć prawo własności do Chimery - przedwojennej willi położonej w podwarszawskim Milanówku.

Śledczy wrócili do sprawy, bo po latach zgłosił się do nich 60-letni mężczyzna. Miał ponoć zeznać, że Piotr B. chciał zlecić mu cztery zabójstwa: Wiesława i Elżbiety Drzewińskich oraz ich dwóch synów. Chciał pozbyć się właścicieli i spadkobierców willi, by zagarnąć ją dla siebie.

Przedwojenny budynek przy ul. Dębowej w Milanówku, choć nie wygląda okazale, wart jest fortunę. Ale nie sposób było go sprzedać. Dlaczego? W latach 70. władze zakwaterowały w nim Piotra B. z żoną. A w 1987 roku właściciel budynku oddał go kuzynowi Wiesławowi Drzewińskiemu. Oddał za darmo, ale... wraz z niechcianym lokatorem.

Kłopotliwy lokator

Drzewiński chciał odzyskać od Piotra B. pieniądze za zaległy czynsz. Ten nie zamierzał jednak płacić. W zamian za to zaczęły się zastraszania i awantury. Elżbieta Drzewińska raz nawet została poważnie pobita. Po kilku latach przepychanek jej mąż zrozumiał, że jedyną szansą na odzyskanie spokoju jest sprzedanie budynku.

Strzały pod domem

Znalazł kupców. Kamila (†41 l.) i Adam (†46 l.) Krawczykowie, przedsiębiorcy z Milanówka chcieli otworzyć w willi fabrykę zabawek. Byli zdecydowani. Pozostało tylko sfinalizować transakcję. W nocy z 8 na 9 października 1994 r. oboje zostali zastrzeleni na podjeździe pod własnym domem. Zabójca mierzył w klatkę piersiową, a potem dobił rannych strzałem w głowę. Nie było wątpliwości, że to egzekucja. Ale sprawcy morderstwa nigdy nie złapano.

Jak kamień w wodę

Przez kolejne lata Drzewiński próbował jakoś załatwić sprawę lokatora. Bezskutecznie. 8 października 2006 roku zaginęła Elżbieta Drzewińska. Szła do kościoła na próbę chóru. Nie dotarła tam, bo ktoś wciągnął ją siłą do samochodu. Tak twierdzili świadkowie zdarzenia. Rok później, 13 października, bez śladu zaginął jej mąż. - Rozmawiałam z nim kilka dni przed zaginięciem. On się bał. Mówił, że ten dom zabrał już trzy życia i że tylko czeka, aż przyjdzie czas na niego - wspomina wieloletnia znajoma rodziny Drzewińskich.

Nie znaleziono ciał

Śledczy uważają, że małżeństwo nie żyje. Wciąż brakuje odpowiedzi na wiele pytań. Nie odnaleziono dotąd ciał, nie wiadomo też, kto wykonał wyrok. Prokuratorzy sądzą jednak, że teraz, po zatrzymaniu zleceniodawcy, uda się rozwikłać tę tajemniczą zbrodnię.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki