Pieniądze, o których miała nie wiedzieć małżonka, mężczyzna ukrył m.in. w starych głośnikach. Były tam bezpieczne, dopóki kobieta nie uznała, że głośniki szpecą jej piękny salon. Wyniosła je do śmietnika, a z nimi banknoty złotowe, euro i funty o łącznej wartości ok. pół miliona zł. Zanim mąż zorientował się, co się stało, fortuna jechała już w śmieciarce do miejskiej kompostowni.
Kiedy zawartość śmieciarki została wysypana na pryzmę, pracownicy sortowni od razu zauważyli banknoty. Zaścielały plac i ruchomy podajnik, na który spychane są śmieci. - Natychmiast zatrzymałem taśmę. Zawiadomiliśmy dyrekcję i zaczęliśmy zbierać pieniądze - mówi brygadzista Andrzej Litwin. - Było ich mnóstwo, na moje oko z pół miliona, jak nie lepiej. Aż strach pomyśleć, ile banknotów uległo zniszczeniu w samej śmieciarce - dodaje Małgorzata Nowicka (32 l.), która zebrała 38 tys.
- Po pieniądze przyszła jakaś kobieta. Powiedziała, że nam wynagrodzi to nasze uczciwe zbieranie. Mam nadzieję, że tak będzie, bo inaczej wyjdziemy na frajerów - mówi Arkadiusz Sztorc (50 l.), który zebrał 17 tys.
Wczoraj małżeństwo za uratowane pieniądze nie przyszło podziękować. Prędzej zrobi to chyba Zenon Malinowski, prezes kołobrzeskiej zieleni miejskiej. - To świeża sprawa, ale pomyślę o nagrodzie dla uczciwych i rzetelnych pracowników - obiecuje.
Zobacz: Miał mniej niż roczek, kiedy nowotwór zaatakował. Do lekarza czekał 3 miesiące!