ROCZNICA KATASTROFY. Sławoj Leszek Głódź: Nie jest za późno na zgodę

2011-04-10 2:00

Atmosfera przypominała tę po śmierci Jana Pawła II. 2 kwietnia 2005 roku zegar jakby się zatrzymał. Nagle media zaczęły mówić innym językiem. Można wręcz powiedzieć, że mówiły sercem i przez łzy. Potem znów wróciły spory i swary. 10 kwietnia i tuż po było bardzo podobnie.

"Super Express": - Zgodnie z tradycją żałoba po śmierci trwa rok. Po 10 kwietnia przyjdzie czas, żeby zrzucić żałobne szaty?

Abp Sławoj Leszek Głódź: - Trudno zadekretować takie sprawy. Tradycja jest, ale każdy przeżywa taką tragedię po swojemu. Każdy potrzebuje innego czasu, żeby sobie z nią poradzić i pogodzić się z nią. Dajmy więc przeżywać ją wszystkim tak, jak chcą.

- Jak powinniśmy pamiętać o ofiarach katastrofy w Smoleńsku?

- Dla osób wierzących odpowiedź jest oczywista - powinniśmy się za nie modlić. Stąd odbywają się liczne msze święte w ich intencji. Najlepszą formą pamięci jest jednak to, że o nich nie zapominamy i jesteśmy im wdzięczni za działalność, którą prowadzili na rzecz naszego kraju.

- Zdaniem Waszej Ekscelencji, właściwie przeżyliśmy czas żałoby?

- Nie mnie to oceniać. Na pewno każdy z nas starał się, żeby przeżyć ją w godny sposób, gdyż stanęliśmy oko w oko z ogromem tragedii, który we wszystkich na długo pozostawi swój ślad. Mamy przed sobą niezwykłe zadanie, aby przenieść miłość do zmarłych na miłość do żywych i budować nasz świat, nie zapominając jednocześnie o tych, którzy odeszli z niego w tak tragiczny sposób.

Chcąc nie chcąc, żałoba ta nabrała również wymiaru politycznego. Wpłynęło to na sposób przeżywania jej przez Polaków?

- Bezwzględnie ten akompaniament polityczny utrudnia właściwe zrozumienie istoty tej tragicznej śmierci. Nie zawsze prowadzi on ku przebaczeniu i słowu przepraszam. Potrzeba nam w tej sprawie ciszy i prawdziwej refleksji. Żywię nadzieję, że tak się stanie.

- Mówi się, że katastrofa smoleńska podzieliła Polaków. Był jednak taki moment tuż po niej, kiedy zapanowała solidarność między nami...

- Tak, atmosfera przypominała tę po śmierci Jana Pawła II. 2 kwietnia 2005 roku zegar jakby się zatrzymał. Nagle media zaczęły mówić innym językiem. Można wręcz powiedzieć, że mówiły sercem i przez łzy. Potem znów wróciły spory i swary. 10 kwietnia i tuż po było bardzo podobnie. Wydawało się, że wprowadzi to ciszę, spokój i pojednanie. Tak się jednak nie stało, a stać się powinno i ku temu trzeba zmierzać. Jest to obowiązek każdego z nas jako obywateli i ludzi wierzących.

Abp Sławoj Leszek Głódź

Metropolita gdański

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki