Dominik nie zginął przypadkiem

2015-09-17 4:00

Mordercy Dominika Miecznikowskiego (+25 l.) na pewno nie unikną więzienia. Specjalny sądowy eksperyment dowodzi, że Maciej S. (35 l.) i Wiktor Ł. (29 l.) zaplanowali krwawą masakrę na Grochowie. Doskonale wiedzieli, że wychodząc z domu natkną się na grupkę, która ich wcześniej zdenerwowała. Dlatego wzięli ze sobą noże.

Choć oskarżeni wypierają się złych intencji, nikt im już chyba nie uwierzy. Wczoraj przed sądem okręgowym odbyła się kolejna rozprawa Macieja S. i Wiktora Ł. oskarżonych o to, że 15 grudnia 2014 r. przed blokiem przy ul. Ostrobramskiej zamordowali Dominika Miecznikowskiego i próbowali pozbawić życia trzech jego kolegów. Dramat zaczął się niepozornie - grupka młodych mężczyzn piła piwo na klatce schodowej, aż przegonił ich Wiktor Ł. Przenieśli się przed blok, a kilka minut później Wiktor Ł. i Maciej S. napadli na nich z nożami.

Oprawcy twierdzili, że Dominika i jego kolegów spotkali przypadkiem, idąc na pizzę do pobliskiego centrum handlowego. Prokurator upierał się jednak, że oskarżeni musieli doskonale widzieć grupkę znajomych z okna swojego mieszkania i nie pojawili się tam przez przypadek. Sąd zlecił policji przygotowanie eksperymentu. Pod blokiem Wiktora Ł. ustawiono figurantów, policjanci z kolei ustawili się w mieszkaniu oskarżonego. - Eksperyment wykazał, że z okna doskonale widzieli, że Dominik z kolegami tam stał. Widzieli ich, jak szli. Te zdjęcia obalają linię obrony i nie potwierdzają tego, że oskarżeni byli zaskoczeni ich obecnością - opisuje mecenas Jacek Dubois, który reprezentuje oskarżycieli posiłkowych. Jak dodaje, sąd teraz musi ocenić, z jakim zamiarem szli w kierunku Dominika i kolegów. - Trzeba pamiętać, że oskarżeni po drodze podeszli do samochodu, skąd wzięli nóż - precyzuje mecenas.

Prokuratura nie ma wątpliwości, że Wiktor Ł. i Maciej S. działali z zamiarem zabicia całej czwórki. Grozi im dożywocie. Obrońcy oskarżonych chcą, by policja powtórzyła eksperyment i wykonała dodatkowe zdjęcia - po zmroku i z figurantami ubranymi w ciemne ubrania, jakie mieli Dominik i koledzy. Oraz by uwzględniono to, że już po śmierci 25-latka wycięto jedno z drzew przy miejscu zdarzenia.

Zobacz także: Warszawa. Frog odpowie też za wyłudzenia

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki