Rokita załatwił im miliony, a oni dali mu pracę

2009-12-05 16:41

Nie jest profesorem, znanym naukowcem, nie ma też dydaktycznego doświadczenia. Mimo to krakowska uczelnia Ignatianum zatrudniła Jana Rokitę (50 l.) i do tego jeszcze nieźle mu płaci. Przypadek?

Niekoniecznie. Okazuje się, że w 2006 roku polityk lobbował i podpisał się pod ustawą, dzięki której ta krakowska uczelnia dostaje z budżetu państwa kilka milionów zł rocznie! - Widać Kościół potrafi docenić swoich darczyńców - przekonuje Jerzy Wenderlich z SLD.

Ignatianum nie należy do wyróżniających się uczelni w kraju. W ostatnim rankingu "Perspektyw", w kategorii najlepszych uczelni wyższych w kraju znajduje się dopiero na 70. miejscu. Kształci m.in. przyszłych pedagogów, pracowników socjalnych, a od niedawna także politologów.

W 2006 roku posłowie, a wśród nich także Rokita, zapewnili jej wielomilionowe finansowanie z budżetu. "Wyż-sza Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna Ignatianum w Krakowie otrzymuje dotacje i inne środki z budżetu państwa na zasadach określonych dla uczelni publicznych" - czytamy w projekcie ustawy. Skalę pomocy posłowie oszacowali na ponad 10 milionów z rocznie! - Pamiętam, że Rokita mocno angażował się w tę sprawę - wspomina jeden z działaczy PO. Ostatecznie rząd stępił nieco poselską szczodrość i na konto uczelni trafia rocznie około 7 mln zł (w ubiegłym dokładnie 6,6 miliona). Posłowie lewicy skierowali ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jak pisze "Trybuna", zwracali uwagę, że jest sprzeczna z konstytucją i konkordatem.

Chcieliśmy zapytać władze uczelni o Rokitę. I oto, czy jego zatrudnienie ma związek z lobbowaniem za ustawą. - Na temat wykładowców nie wypowiadamy się,bo to są dane poufne - usłyszeliśmy w rektoracie uczelni.

Chcieliśmy też zapytać o przedmiot, jaki wykłada. Bo na żadnej innej polskiej uczelni wiadomości politycznych nie uczą. - Nigdy o takim przedmiocie nie słyszałem. Może być to przedmiot dodatkowy. Zwykle wykładają je specjaliści z warsztatem naukowym. Rokita takiego warsztatu nie ma. W związku z tym to, co wykłada, jest zwykłym odzwierciedleniem jego stanu ducha - ocenia prof. Kazimierz Kik, politolog.

Politycy lewicy nie są zdziwieni miejscem zatrudnienia Rokity. - Kiedyś bardzo życzliwy dla gospodarczych włości o. Rydzyka był minister Jan Szyszko (za czasów PiS szef resortu środowiska). Po odejściu z rządu dostał świetnie płatną pracę w jego szkole - przypomina Wenderlich. - Widocznie Rokita musiał bardzo skutecznie lobbować za ustawą, skoro jezuitom nie przeszkadza zatrudniać człowieka, który jest pośmiewiskiem dzwonków telefonicznych i Polaków w kraju i za granicą - podkreśla i dodaje: - Miejmy nadzieję, że w tym świętym miejscu nauczą pana Władka (tak faktycznie ma na imię Jan Maria Rokita), że jak się wchodzi do samolotu, to nie wszczyna się awantur z byle powodu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki