Został bossem dzięki bratu

2009-10-30 4:00

Drobny złodziejaszek, który w cieniu przyrodniego brata Rafała Skatulskiego ps. Szkatuła (36 l.) wyrósł na bossa świata przestępczego. Kochający ojciec, udający eleganckiego biznesmena z farbowaną fryzurą i teatralną treską. Charyzmatyczny cwaniak, który wybuchami złości dorobił się pseudonimu Wściekły. Kim jest Marcin K. ps. Belmondziak (33 l.), szef stołecznych gangów?

"Belmondziak" i "Szkatuła" wychowali się w biednej rodzinie na Dolnym Mokotowie w okolicy ulic Gagarina i Czerniakowskiej. Tam też zaczynali swoją przestępczą karierę. Rafał kradł samochody. Marcin zajmował się włamaniami. Z czasem obaj trafili do grupy śródmiejskich gangsterów "Bandziorka". Tutaj "Belmondziak" zajął się m.in. ściąganiem haraczy od właścicieli komisów samochodowych, za co trafił na dwa lata do więzienia.

Po tym, jak grupa śródmiejska została rozbita przez policjantów z KSP, bracia dołączyli do gangu mokotowskiego Andrzeja H. ps. Korek. Po pewnym czasie zrezygnowali z pracy dla bossa i zorganizowali własną grupę, której szefem został "Szkatuła". "Belmondziak" też awansował w hierarchii przestępczej. Zajmowali się handlem bronią, narkotykami, wymuszaniem haraczy i przemytem. Rafał Skatulski w pewnym momencie zniknął. Nie wiadomo, czy uciekł przed policjantami za granicę, czy też został zamordowany. Gdy w ubiegłym roku policjanci zorganizowali obławę na gangsterów z Mokotowa, "Belmondziakowi" udało się uciec i ukryć. Od tego czasu zaczął szefować bandziorom. - Do tej pory nie pełnił żadnej znaczącej funkcji w półświatku - wyjaśnia oficer CBŚ. - Był po prostu młodszym bratem "Szkatuły", którego ten zawsze musiał pilnować. Jednak gdy stanął na czele gangu, zmienił się, ustatkował, a każdą wolną chwilę poświęcał córce - mówi oficer zajmujący się sprawą Marcina K.

Cała jego przestępcza kariera opiera się na "Szkatule", który wciągnął go w interesy. Gdyby nie "Szkatuła", "Belmondziak" byłby nikim. A tak, gdy Rafała Skatulskiego zaczęto szukać listem gończym i musiał zniknąć, Marcin K. mógł z czasem zająć jego miejsce.

W półtora roku podporządkował sobie wszystkie grupy przestępcze stolicy i części Mazowsza. Przejął międzynarodowe kontakty, dzięki temu mógł samodzielnie sprowadzać heroinę, kokainę i marihuanę dostarczane potem podległym mu gangom.

Oprócz trybu życia i rangi w ostatnim roku "Belmondziak" zmienił coś jeszcze. Zaczął nosić się jak prawdziwy biznesmen - dobre koszule, spodnie w kancik i stylizowane okulary. Licząc na to, że policja nie trafi na jego ślad, dodatkowo zaczął farbować włosy henną na czarno. Dopinał treskę, zapuścił hiszpańską bródkę i wąsy.

W areszcie, dokąd trafił, peruka nie będzie mu już potrzebna. Zapomnieć może też o eleganckich ciuchach. Zapewne zostanie zaliczony do kategorii niebezpiecznych i w związku z tym dostanie śliczny czerwony kombinezon. Jego szybka i błyskotliwa kariera została przerwana na przynajmniej 10 lat.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki