Według ustaleń dziennika, zatrzymany to ceniony specjalista, posiadający znaczący dorobek naukowy oraz członek Polskiego Towarzystwa Ortopedycznego i Traumatologicznego. Dla wielu osób z bydgoskiego środowiska medycznego to ogromny szok. – Zgubił go hazard. Ale to, co robił, nie mieści mi się w głowie – mówi jeden z informatorów „Wyborczej”.
Pod koniec września Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, na wniosek podkarpackiego departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej, zdecydował o przedłużeniu aresztu wobec lekarza na kolejne trzy miesiące. Oznacza to, że w celi pozostanie co najmniej do końca roku. – Wobec aresztowanego toczy się postępowanie w związku z artykułem 258 paragraf 1 kodeksu karnego i innych – przekazał „Wyborczej” Krzysztof Dadełło, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Ten paragraf dotyczy udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, lekarz miał być powiązany z tzw. gangiem opioidowym. Jego rola w grupie była jasno określona – dostarczał recepty. Proceder wyglądał w ten sposób, że podczas wizyty w gabinecie przyjmował pacjentów zgodnie z obowiązującymi zasadami i rejestrował ich w systemie. Po wyjściu pacjenta dopisywał mu recepty na leki narkotyczne.
Co istotne, pacjenci nie mieli świadomości, że na ich Internetowych Kontach Pacjenta pojawiały się recepty na silne środki. Lekarz miał starannie wybierać osoby, które korzystały z internetu rzadko albo wcale. W ten sposób minimalizował ryzyko, że ktoś zorientuje się w nielegalnym procederze.
W bydgoskim środowisku medycznym sprawa budzi ogromne emocje. Choć przez długi czas krążyły jedynie plotki, ustalenia „Wyborczej” potwierdziły, że zatrzymanie rzeczywiście miało miejsce, a znany ortopeda od miesięcy przebywa w areszcie. Jak podkreślają rozmówcy dziennika, trudno im pogodzić się z tym, że szanowany lekarz mógł zostać wciągnięty w działalność grupy przestępczej.