Międzyrzecz

i

Autor: Dariusz Dutkiewicz To miała być makabryczna historia. Co ustalił SE.

Międzyrzecz: Plotka zrobiła z Grażyny morderczynię

2020-01-16 20:27

W mieście od kilku dni wrze. Pani Grażyna (63 l.) mieszkanka os. Kasztelańskiego miała z zimną krwią zamordować swego męża. Według jednych zadźgała go nożem, inni są pewni, że zatłukła tłuczkiem do mięsa, a później przez kilka dni przebywała w mieszkaniu ze zwłokami Edmunda (65 l.). Postanowiliśmy sprawdzić te koszmarne doniesienia.


Blok w samym centrum osiedla. To tutaj 10 stycznia wieczorem nagle pojawiła się policja, pogotowie ratunkowe. Policyjne i ratunkowe światła natychmiast przykuły okolicznych mieszkańców. Już następnego dnia rankiem wybuchła plotka, że Grażyna zamordowała swego męża. W wątpliwość poddawano jedynie sposób w jaki to uczyniła. Nożem, tłuczkiem czy garnkiem. Lokalna społeczność natychmiast wydała wyrok na ciężko schorowaną kobietę. To zabójczyni. Sama domniemana sprawczyni zabójstwa wylądowała w szpitalu psychiatrycznym, gdzie zresztą już wcześniej się leczyła. Wielu mieszkańców osiedla było zaskoczonych taką interpretacją zdarzenia, bo kobieta była spokojna, a małżonek, choć od kieliszka nie stronił, powszechnie uważany był za spokojnego i bardzo pracowitego. Taką osiedlową złotą rączkę.

Aby wyjaśnić tę tajemniczą śmierć ,,SE'' dotarł przede wszystkim do córki Grażyny. To ona znalazła zwłoki ojca. - Leżał w korytarzu a w mieszkaniu rozchodził się straszliwy zapach - wspomina młoda kobieta. - Nie wierzę w te brednie o tym, że matka zamordowała, bo według mnie on upadł i pewnie się o coś uderzył i stąd tych parę kropel krwi.

Dla tych którzy znają Grażynę nie jest żadną tajemnicą, że była ciężko chora na schizofrenię. I pewnie stąd jej reakcja. Takie swoiste schowanie się do swego wnętrza. Nie zawiadomiła żadnych służb. Po prostu dalej przebywała w mieszkaniu z mężem. Tyle, że nie żył. Nie wiadomo jak długo ta sytuacja trwała. Edmund był widziany jeszcze piątego stycznia. Co wcale nie znaczy, że akurat tego dnia nastąpił zgon. Może dzień później. To domniemanie. Faktem natomiast jest, że kiedy dotarła do mieszkania rodziców córka, matka akurat wyszła z lokalu na czwartym piętrze. Zapach jaki wydobył się z mieszkania był koszmarny. Ratownicy medyczni nie mieli nic do roboty.

Robotę natomiast miały ludzkie języki, które ciężko chorą kobietę od razu skazały. W poniedziałek ,,SE'' rozmawiał z rzecznikiem Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim Zbigniewem Witkowskim, który stwierdził, że o wynikach sekcji zwłok będzie mógł powiedzieć w czwartek, ale z tego co wie, raczej śledczy nie podejrzewają, aby do śmierci mężczyzny mógł się przyczynić ktoś trzeci. Plotki jednak w mieście nie ustawały i nie ustają. Wydaje się jednak, że ostatecznie ich kres położy upublicznienie wyników sekcji zwłok Edwarda. - Przyczyną śmierci była niewydolność oddechowo - krążeniowa czyli zmarł z przyczyn naturalnych - mówi ,,SE'' prokurator Witkowski.

Tymczasem kobieta wylądowała w szpitalu. - Nie zdaje sobie sprawy z tego co się stało, choć coś do jej świadomości jednak dociera - mówi córka kobiety. - Czasami wspomina, że czuje bardzo brzydki zapach. Mama jest chora, ale zabójczynią nie jest. To wreszcie pewne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki