Tragedia w Radkowicach. Jak dwie osoby zgubiły połowę pociągu?

i

Autor: NAC/ zdjęcie poglądowe Tragedia w Radkowicach. Jak dwie osoby zgubiły połowę pociągu?

Jak dwie osoby zgubiły połowę pociągu?

Kolejowa masakra pod Kielcami. "Giniemy!" Mieszkańcy sami wynosili zwłoki z pociągu

2022-08-27 7:00

Tragiczna śmierć 14 i obrażenia 19 osób obnażyły kolejowe braki. Katastrofa kolejowa pod Radkowicami (woj. świętokrzyskie) "oświetliła" wagony. PKP wprowadziła zmiany w sferze, w której zaniedbania były oczywiste i - nomen omen - widoczne. W sobotę 27 sierpnia 2022 roku mija 49 lat od masakry pod Kielcami. Jak dwie osoby zgubiły połowę pociągu?

"[...] gdy zauważyłem stojące przed nami wagony towarowe, mój pomocnik krzyknął: Giniemy!" - relacjonował po katastrofie maszynista pociągu osobowego Zakopane - Warszawa Walenty Haduch. Nie zginął ani on, ani pomocnik - Zygmunt Kukieła. Mieli sporo szczęścia, bo z pierwszego wagonu nie zostało niemal nic. Pasażerowie z kolejnych wystarczająco szczęścia już nie mieli; zginęło 14 osób, 19 zostało rannych. Zwłoki z pociągowych wagonów wespół z zespołami ratownictwa wyciągali pobliscy mieszkańcy. Jak doszło do katastrofy kolejowej pod Radkowicami w 1973 roku i jak zmieniła PKP?

Polecamy: Wampir z Zagłębia napadał, obnażał i okaleczał. Seryjny morderca przez lata mordował kobiety na śląsku

Katastrofa kolejowa pod Radkowicami. Najmłodsza ofiara miała 13 lat

Chwilę przed północą pociąg pospieszny relacji Zakopane - Warszawa minął Wolicę, jadąc w kierunku Kielc. Przeszło 3 kilometry za stacją maszynista dostrzegł zarys wagonów towarowych - nieoświetlony tabor stał na torach. "Zauważyłem je 150 metrów przed naszym czołem" - wspominał później. Wtedy pomocnik Kukieła ryknął "Giniemy!" i rzucił się w stronę korytarza maszynowego. Stamtąd, według zeznań, pamięta już tylko mocne uderzenie. Stracił przytomność.

Rejon Nidy - Radkowic - Wolicy zaroił się od karetek. Miały utrudnione zadanie, bo w okolicy nie było drogi, wkoło głównie podmokłe łąki. Lokomotywa pociągu osobowego została zmiażdżona, z prędkością ok. 90 km/h wbiła się w pozostawione na torach 20 wagonów towarowych! Rannych i tragicznie zmarłych z pozostałych wagonów wyciągali ratownicy medyczni, okoliczni mieszkańcy i służby techniczne. Ówczesne "Słowo Ludu" (kielecki dziennik lokalny wydawany 1949 do 2006 roku) przekazał, że wszyscy zostali przewiezieni do szpitali w Kielcach, gdzie "otoczono ich troskliwą opieką".

Po akcji ratunkowej stało się jasne, że 14 osób zginęło; do najmłodszych ofiar należała 14-letnia dziewczynka i 17-letni chłopak. 19 odniosło obrażenia. 

Groby reżyserów i operatorów filmowych cz. 2. Niezapomniani

W dwa zmiażdżone pociągi mógł wjechać trzeci. Metry od zagłady

Do już i tak zmasakrowanej tony żelaza mogły dołączyć... kolejne tony. I, prawdopodobnie, kolejne zwłoki. W pociągu osobowym, poza maszynistą i jego pomocnikiem, było jeszcze trzech konduktorów; jeden zginął, ale dwaj pozostali - Julian Mędza i Władysław Bareja - w zasadzie uratowali kolejny pociąg. Kiedy doszło do zderzenia, Bareja wyskoczył przez okno. Razem z Mędzą przytomnie uznali, że trzeba natychmiast oznakować rozbity pociąg, żeby nie doszło do jeszcze większej tragedii. Trafili w punkt.

Po przebiegnięciu około 300 m od miejsca katastrofy zauważyłem białe światło zbliżającego się pociągu (Krynica-Zakopane - red.)

Żeby zatrzymać rozpędzony tabor rozłożył na torach specjalne spłonki; strzelają, kiedy najedzie na nie pociąg. W ten sposób najpewniej dwóch konduktorów uratowało dziesiątki osób.

Kryptonim "Kalina". Skąd na torach wzięło się 20 nieoznakowanych wagonów towarowych? Zgubiły je dwie osoby

A zatem winni. Skąd na torach nagle wzięło się aż 20 wagonów towarowych? Do tego w żaden sposób nieoznakowanych pośród kieleckiej nocy? Następnego dnia po masakrze powołano specjalną komisję (pod przewodnictwem wicepremiera Kazimierza Olszewskiego), a śledztwu SB i milicji nadano kryptonim "Kalina".

Pozostawione wagony towarowe... odczepiły się od pociągu, który przejeżdżał tamtędy wcześniej (Jaworzno Szczakowa - Skarżysko-Kamienna). Jak się okazało, dwie osoby zgubiły połowę pociągu! Ten skład wyprawił na szlak dyżurny z Wolicy. W jego składzie znajdowało się 51 wagonów... i to właśnie on "zgubił" po drodze 20. W momencie wypadku stał w Sitkówce. Maszynista i pomocnik zeznali, co tam się stało.

Panowie w istocie pracowali już od 16 godzin, ale nie zgłosili tego odpowiednim służbom. Zaniżyli swój czas dyżuru i kontynuowali trasę. Ostatni wagon pociągu był nieoświetlony. Z aktu oskarżenia wynika, że załoga zauważyła brak oświetlenia, ale nikt nie zareagował. Skrajnie nieodpowiedzialnych incydentów było więcej; po minięciu stacji w Wolicy pociąg nagle stanął - powodem miał być spadek ciśnienia w instalacji. Wbrew przepisom załoga nie włączyła sygnału alarmowego, zamiast tego na koniec składu udał się 19-letni pomocnik maszynisty, który na miejscu ujrzał zwisający przewód. Zamknął zawór i ruszyli dalej. 20 zgubionych po prostu nie zauważył. Zaniedbań było więcej, także po stronie obsługi kolei. Ot, choćby dróżnik (funkcjonariusz ochrony kolei) z Wolicy nie obserwował całego pociągu towarowego, bo jak zeznał, "zdrzemnął się, stojąc".

Proces i... zmiany w PKP

Przed kieleckim sądem wojewódzkim zaledwie 2 tygodnie po tragedii rozpoczął się proces czterech oskarżonych; żaden nie przyznał się do winy. Nieprawomocnie skazano maszynistę pociągu towarowego na 9 lat więzienia i pomocnika - na 7 lat. 12 lat więzienia dostał dyżurny ze stacji Wolica, a na 7 lat dyżurny z Radkowic. Ostatecznie jednak wyroki były niższe, bo sprawa po odwołaniach trafiła do Sądu Najwyższego. Maszynista dostał 6 lat, dyżurny z Wolicy - 8, a pomocnik i dyżurny z Radkowic - po 2,5 roku więzienia.

Po tym procesie PKP wdrożyło istotne zmiany; zakazano wyjazdu na trasy pociągom bez pełnego oświetlenia. Ówczesny pracownik spółki cytowany przez Gazetę Wyborczą Adam Młodawski twierdzi, że wcześniej bywało, że skład wieńczyła np... gałąź albo łopata.

Sonda
Czy podróżujesz kolejami PKP Intercity?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki