Psy ROZSZARPAŁY sarenkę! "Zjadały żywcem, odgryzały jej nogę" [ZDJĘCIA]

2020-05-11 17:36

Mieszkańców kieleckiej Bukówki paraliżuje strach! Chodzi o psy, które notorycznie atakują sarny, w ostatni weekend agresywne czworonogi rozszarpały żywcem kolejną sarenkę. Mieszkańcy osiedla obawiają się, że niebezpieczne psy pewnego dnia zaatakują również ludzi. Do tej pory nie dało się odłowić groźnych zwierząt do schroniska z powodów prawnych - siejące popłoch psy nie są bezpańskie. Straż miejska aktywnie działa, by rozwiązać kwestię niebezpiecznych czworonogów jak najszybciej.

Kwestia agresywnych psów została poruszona przez mieszkającą na osiedlu Bukówka panią Kornelię. Niebezpieczne zwierzęta są zmorą mieszkańców od kilku dobrych lat. Po raz pierwszy zaatakowały sarny w 2018 roku, wówczas zagryzły - prawdopodobnie dla zabawy - ok. 4-letniego koziołka. To właśnie to nieszczęsne zwierzę widać na zdjęciach, którymi opatrzony jest artykuł. W niedzielę ok. godz. 2:00 nad ranem zaatakowały ponownie. Sąsiad pani Kornelii widział makabryczne sceny - psy rozszarpywały żywcem cierpiącą okropne katuszę sarnę. Po zwierzaku została jedynie zakrwawiona trawa.

- Psy zjadały sarnę żywcem, odgryzały jej nogę, sarna piszczała, beczała, wyła z bólu, na trawie pozostała kałuża krwi i kału. Jest to co najmniej trzecia sarna zagryziona na łąkach w naszym sąsiedztwie. Psy już drugi raz zagryzły sarnę w tym samym miejscu, zrobiły to praktycznie między domami, wiedzą gdzie sarny przychodzą, wiedzą gdzie polować - relacjonuje mieszkanka Bukówki.

Zagrożenie dla seniorów i dzieci?

Wielu mieszkańców osiedla Bukówka jest przerażonych z powodu agresywnych psów. Mieszkający na osiedlu kielczanie podkreślają, że psy stanowią realne zagrożenie, zwłaszcza dla seniorów i dzieci. O sprawie wie straż miejska, psy już wcześniej były odłowione, ale z przyczyn prawnych wróciły do osoby, która zadeklarowała, że jest ich właścicielką.

- Strażnicy miejscy przez jakiś czas poszukiwali psy, udało się je zlokalizować, zorganizowaliśmy akcję przy współudziale schroniska dla zwierząt i to poszło sprawnie - opisuje Renata Gruszczyńska, komendant kieleckiej straży miejskiej. - Psy zostały odłowione, ale w momencie interwencji zgłosiła się osoba, która oświadczyła, że to są jej psy i ona bierze za nie prawną odpowiedzialność. Pani nie pozwoliła na to, by psy były zabrane do schroniska - wyjaśnia.

Patrole i mandaty

Funkcjonariusze straży miejskiej bardzo często patrolowali okolice, strażnicy co i rusz napotykali na wałęsające się psy. Za każdym razem wyciągali konsekwencje wobec właścicielki, która była karana mandatami, kierowano też wnioski o ukaranie do sądu. W poniedziałek strażnicy w asyście pracowników schroniska udadzą się na miejsce jeszcze raz. Być może psy zostaną zabrane do schroniska, ponieważ pojawił się świadek, który potwierdził, że to te konkretne psy zaatakowały sarnę w nocy z soboty na niedzielę.

To przesłanka, na podstawie której psy mogą zostać uznane za agresywne i przewiezione do schroniska.

Agresywne czy nie?

Komendant straży miejskiej przyznaje jednak, że opinie co do agresji psów na kieleckim osiedlu są podzielone.

- Jedni mieszkańcy mówią, że psy są agresywne, inni, że zwierzęta są grzeczne i spokojne. Dopiero wczoraj po raz pierwszy pojawił się świadek tej agresji, który widział, że te psy zaatakowały sarnę - zaznacza Renata Gruszczyńska. - Jest wysokie prawdopodobieństwo, że zwierzęta będą odłowione, ponieważ mamy przypuszczenie, że te konkretne psy były agresywne.

Kto będzie następny?

Jak udało nam się ustalić, rzeczone psy mają za sobą trudną przeszłość, przez wiele lat żyły w lesie, kiedy przygarnęła je obecna właścicielka były niemal zdziczałe i bardzo chore. Niestety proces socjalizacji czworonogów nie był udany. Do dzisiaj każde podniesienie ręki powoduje u nich pisk i skowyt, sprawia, że czują potrzebę oddalenia się od człowieka na bezpieczną odległość. Mieszkańcy skrzywdzonym zwierzakom współczują, ale i tak obawiają się nieobliczalnych czworonogów.

- Psy już drugi raz zagryzły sarnę w tym samym miejscu, zrobiły to praktycznie między domami, wiedzą gdzie sarny przychodzą, wiedzą gdzie polować. Kto będzie następny? Czy pies regularnie zagryzający inne zwierzęta zawaha się przed atakiem na człowieka - pyta retorycznie pani Kornelia. - Nie wiem czy to jedyne sarny, które te psy zagryzły, sąsiad mówił, że wie o jeszcze jednej. Ponadto na okolicznych łąkach było stadko saren, które regularnie podziwiałam z okna, teraz nie widać żadnej, w zeszłym tygodniu po długiej nieobecności pojawiły się dwie i oto jak skończyła jedna z nich - załamuje ręce mieszkanka kieleckiej Bukówki.

Pijany zastępca wójta Nadarzyna

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ TUTAJ!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki