
Spis treści
- Tłumy nad Bałtykiem
- "Czy jest drogo? Trudno powiedzieć"
- Za ile zjemy nad morzem?
- A może coś słodkiego?
- Na refleksję przyjdzie czas...
Tłumy nad Bałtykiem
Położone koło Koszalina Mielno to jedna z najpopularniejszych miejscowości wypoczynkowych na polskim wybrzeżu, często uznawana też za najbardziej rozrywkowy kurort nad Bałtykiem i porównywana z hiszpańską Ibizą. Każdego roku, w sezonie letnim przyjeżdżają tutaj tysiące turystów spragnionych wypoczynku i wakacyjnej beztroski.
"Czy jest drogo? Trudno powiedzieć"
Przyjemności jednak kosztują, często niemało. Ile w tym roku trzeba mieć pieniędzy na koncie, żeby spędzić urlop nad morzem w poczuciu finansowego bezpieczeństwa? Na pewno więcej niż na "przeżycie" w normalnych, domowych warunkach. Poza tym, że trzeba zapłacić za nocleg i wyżywienie, stragany i punkty gastronomiczne na promenadach kuszą różnymi atrakcjami, za które trzeba czasem słono zapłacić.
Natalia i Zdzisław przyjechali do Mielna z dwiema córkami. Podróż z Kępna (woj. wielkopolskie) to już był wydatek rzędu 500 złotych. A to był dopiero początek. Po pierwsze, podczas kilkudniowych wakacji nad morzem trzeba gdzieś przenocować.
- Za naszą czwórkę płacimy ponad 3 tysiące złotych, w tym mamy pełne wyżywienie - mówią reporterowi "Super Expressu". - Czy jest drogo? Trudno powiedzieć. Tak naprawdę wszystko zależy od pogody. Jak brakuje słońca, pada deszcz, to ludzie zaczynają narzekać.
Na pogodę nie możemy mieć wpływu, jednak na to, co będziemy robić nad morzem, już jak najbardziej tak. Wszystko jednak zależy od zasobności portfela.
- Wiadomo jak jest się z dziećmi to dochodzą do tego jeszcze różne dodatkowe koszty karuzela, czy np. lody. Dziennie wydajemy na ok 200 zł na te dodatkowe atrakcje - przyznają turyści z Wielkopolski. - Ale są wakacje i zarówno my, jak i dzieci musimy mieć frajdę z pobytu nad morzem - dodają.
Za ile zjemy nad morzem?
A okazji do frajdy nad morzem nie brakuje, nawet gdy nie dopisuje pogoda. Dla wielu jest wręcz obowiązkiem, by nad Bałtykiem zjeść rybę. Ceny podawane są zazwyczaj za 100 gramów, co często prowadzi do nieporozumień, gdy za "normalną" porcję, która waży nawet pół kilograma, trzeba zapłacić dużo więcej. Najczęściej to właśnie ryby są głównym tematem "paragonów grozy". Aktualnie za kilogram fileta z dorsza trzeba zapłacić około 145 zł, a za halibuta - 160 zł.
Można też kupić gotowe zestawy, których ceny są bardziej czytelne niż w przypadku dań "na wagę". Za dorsza w zestawie z frytkami i surówką zapłacimy 43 zł. Za zestaw obiadowy z dwóch dań np. schabowego, zupę i zestaw surówek trzeba wydać od 36 do 42 zł. Halibut z pieca to wydatek rzędu 34 zł, a zupa rybna - 18 zł.
A może coś słodkiego?
Inną "pozycją obowiązkową" w urlopowym menu są słodkości, np. lody lub gofry. Za suchego gofra trzeba zapłacić około 10 zł, a wraz z kolejnymi dodatkami cena rośnie. Gofry z bitą śmietaną to wydatek rzędu 16 zł, ale gdy dołożymy do tego nutellę, banany i polewę, cena wzrasta do 28 zł. Ceny lodów włoskich zaczynają się od 10-11 złotych. Gdy mamy ochotę na deser lodowy, musimy przygotować się na wydatek rzędu 20-35 złotych. Do tego herbata za 12 zł lub kawa za 16 zł i rachunek rośnie.
Najwyższe ceny są oczywiście najbliżej plaży, przy głównej promenadzie. Gdy chcemy zaoszczędzić, musimy nieco oddalić się od morza. Wtedy jest szansa, by trochę zaoszczędzić.
W porównaniu do ostatnich lat ceny nad morzem nie wzrosły w jakiś znaczący sposób. Jest nieco drożej niż rok czy dwa lata temu, jednak są to różnice na poziomie kilku procent.
Na refleksję przyjdzie czas...
Jedno trzeba przyznać - tanio nie jest. Jednak wakacyjny wyjazd nad morze zdarza się zazwyczaj tylko raz w roku, więc wielu turystów popuszcza wodze fantazji i limit wydatków, by zaznać trochę przyjemności. Na chwilę refleksji, ostateczne rozliczenia i podsumowania przyjdzie czas po powrocie do domu i szarej rzeczywistości.