Bieg po nowe życie: Podarował nowe życie żonie!

Z danych Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji „Poltransplant”, wynika że w styczniu i w lutym w całej Polsce przeszczepiono 9 nerek od żywych dawców. Lekarze mówią, że to ciągle zbyt mało. Tymczasem przeszczep nerki od żywego dawcy to najlepsza metoda leczenia schyłkowej niewydolności nerek, taki narząd pracuje lepiej niezależnie od stopnia pokrewieństwa, poza tym to szansa na przeszczepienie wyprzedzające, przed rozpoczęciem dializ.

Regularne badania to podstawa!

Katarzyna o tym, że ma chore nerki, dowiedziała się zupełnie przypadkiem. To był 2015 rok. Jej rodzice są lekarzami, zawsze nalegali na profilaktykę, na to, by regularnie się badać, nie zaniedbywać tego. Katarzyna wcale nie czuła się źle, gdy zrobiła rutynowe badania krwi, które wykazały zbyt wysoki poziom kreatyniny. Mówi, że wcale nie jest odosobnionym przypadkiem, bo na dializach poznała kobietę, która o tym, że ma niewydolność nerek dowiedziała się, gdy zgłosiła się na operację guzka na szyi.

Nigdy tak do końca nie wyjaśniło się, skąd u Katarzyny wzięła się niewydolność nerek. Być może to efekt jakieś infekcji przed laty, o której już dawno zapomniała. Mimo złych wyników kobieta jeszcze przez jakiś czas w miarę funkcjonowała.  Potem z miesiąca na miesiąc zaczęła się czuć coraz gorzej. Lekarze zdecydowali, że niezbędne są dializy. Są chorzy, którzy sobie radzą w takiej sytuacji. Nie rezygnują z nauki czy pracy, mają na tyle sił, że mimo konieczności regularnego pojawiania się w stacji dializ i spędzania tam kilku godzin prowadzą w miarę normalny tryb życia. Są jednak i tacy pacjenci, którzy znoszą dializy bardzo źle. Szybko okazało się, że Katarzyna należy niestety do tej drugiej grupy. - Po dializach byłam tak zmęczona, że mogłam tylko leżeć - wspomina kobieta. Pojawiły się też powikłania, kobieta przeszła m.in. udar.

Podarował swojej żonie nowe życie!

Szukając ratunku jeździli z Maciejem od lekarza do lekarza. Mężczyzna szukał informacji o możliwościach leczenia w internecie, zaglądał na wszystkie strony, na których była choć wzmianka o niewydolności nerek. Tak natrafił na stronę Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie, skontaktował się z Aleksandrą Tomaszek, koordynator przeszczepień i pobrań od dawców żywych w tym szpitalu. - Przyjeżdżajcie do nas - usłyszał od niej. W warszawskim szpitalu dowiedzieli się, że pomóc może przeszczep nerki. - Mogę być dawcą - zaproponował od razu Maciej. Katarzyna nie chciała o tym najpierw nawet słyszeć, ale Maciej się uparł. Wiadomo, z upartym, zadziornym góralem nikt nie wygra, więc Maciej postawił na swoim. W lipcu zeszłego roku odbył się zabieg. Maciej mówi, że przez chwilę, gdy podano mu narkozę, miał trochę stracha, ale miał też świadomość, że jest w rękach doskonałych specjalistów, którzy świetnie wiedzą, co robić. Podarował swojej żonie nowe życie. - Dopiero po przeszczepie zaczęłam sobie zdawać sprawę, jak się wcześniej czułam - mówi Katarzyna.

Życie zaczęło się dopiero teraz!

Błyskawicznie wróciła do pracy, bardzo ciekawej zresztą i wcale niestatecznej, za biurkiem. W swojej kuźni IronArt w Zakopanem Katarzyna i Maciej tworzą piękne i ciekawe przedmioty z duszą. Spod ich rąk wychodzą noże, siekiery, widelce, bramy, wszystkie te rzeczy to rękodzieła. Katarzyna dodatkowo zajmuje się stolarką, tworzy piękne rzeczy z drewna. Kochają to, co robią, praca jest ich pasją. Maciej zajął się kowalstwem artystycznym jeszcze w 1998 roku, żona do niego dołączyła. Gdy jechali na przeszczep, napisali o tym na Facebooku apelując o oddawanie krwi potrzebnej chorym. Wiele osób trzymało za nich kciuki, a potem cieszyło się z powodzenia.  - Dzisiaj czuję się po prostu świetnie - mówi Katarzyna.

i