Do wypadku śmiertelnego w Nowym Targu doszło w niedzielę, 11 maja. Ofiarą tragicznego zdarzenia jest około 40-letni mężczyzna. Zginął on po upadku z dużej wysokości. Nowe światło na okoliczności tragedii rzuciła szkoła spadochronowa działająca w Nowym Targu. Przekazała ona, że mężczyzna, który zmarł po upadku był doświadczonym skoczkiem. Na koncie miał około 270 skoków.
Szkoła przytacza również relację świadków na temat dramatycznych wydarzeń. Według nich na wysokości około 1000 metrów skoczek wypiął główną czaszę spadochronu. Najprawdopodobniej decyzja była spowodowana tym, że czasza nie chciała się otworzyć.
Mężczyzna otworzył natomiast spadochron zapasowy i miał się on w całości napełnić. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czemu spadochroniarz nie był w stanie sterować spadochronem zapasowym. Te okoliczności wyjaśnia Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych oraz prokuratura.
Oświadczenie szkoły spadochronowej po tragedii w Nowym Targu
Skoczek posiadający świadectwo kwalifikacji wykonywał swój około 270 skok spadochronowy. Ten skok wykonywał w kombinezonie typu wingsuit na własnym sprzęcie spadochronowym. Wg relacji świadków na około 1000 m wypiął czaszę główną i otworzył spadochron zapasowy, który się w całości napełnił ale skoczek z niewiadomych przyczyn nim nie sterował. Przyczyny wypadku bada Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych i prokuratura. Jako Organizatorzy Skoków łączymy się w żałobie z rodziną i bliskimi.
Maczeta na orliku! Zastraszali nastolatka. Policja zatrzymała trzy osoby
