Wróciła do domu po 25 latach zza granicy, konkurent ZABIL ją siekierą

i

Autor: ART SERVICE Wróciła do domu po 25 latach zza granicy, konkurent ZABIL ją siekierą

Horror w Juszczynie. Krzysiek zabił Lucynę siekierą! Ojciec omal nie zginął, gdy próbował ratować córkę

2021-06-24 10:29

Krzysztof D. ( 48 l.) z Zawoi zamordował z zimną krwią swoją konkubinę. Zadał kobiecie trzy ciosy siekierą, próbował także zabić jej ojca, który chciał ratować córkę. Mężczyzna miał szczęście i uszedł z życiem, ale Lucyna S.( †48 l.) zmarła na miejscu. Skonała na podłodze w przedpokoju, w kałuży krwi. Co było powodem tragedii? Poszło o pracę, alkohol i spakowane do reklamówki rzeczy. Szczegóły zbrodni są wstrząsające.

Od kilkunastu dni w Juszczynie, małej, malowniczej miejscowości, położonej niedaleko Makowa Podhalańskiego, nie mówi się o niczym innym, tylko o tragicznej śmierci Lucyny S. ( † 48 l.). Kobieta została zamordowana siekierą przez swojego partnera. Tragedia rozegrała się w domu jej ojca. To właśnie 82–latek znalazł ciało córki.  Lucyna S. przed laty opuściła rodzinną miejscowość, wyemigrowała za granicę. – Jej nieobecność była owiana tajemnicą – mówią nam osoby znające rodzinę S. Lata mijały, a Lucyna nie wracała. Zamieszkała w Grecji. Nigdy nie odwiedziła rodziców i dwóch młodszych braci, którzy także mieszkali w Juszczynie. 

Władysław Suski ( 82 l.) czekał na powrót córki. Międzyczasie zmarli mu dwaj synowie, braci Lucyny. – Obydwaj zmarli młodo, żaden nie dożył pięćdziesiątki – mówią nam sąsiedzi. W końcu, pięć lat temu, zmarła mama Lucyny. Chorowała na raka. Lucyna nie przyjechała na jej pogrzeb. Władysław Suski został sam, w piętrowym murowanym domu.  W końcu, po 25 latach pobytu za granicą, Lucyna wróciła do ojczyzny, do ojca. Było to trzy lata temu.

– Gdy wróciła to od razu pobiegła na cmentarz, na grób matki i braci – opowiadają nam miejscowi. Mówią, że musiała mieć ważny powód i dlatego nie była na pogrzebie. Lucyna zamknęła etap emigracji. Zamieszkała w domu rodzinnym, z 82–letnim ojcem. Dbała o niego, widać było, że stara się nadrobić czas rozłąki. Początkowo jeździła jeszcze do pracy do Niemiec, tam opiekowała się osobami starszymi, ale zrezygnowała z tej formy zatrudnienia. Zrobiła prawo jazdy, kupiła samochód i postanowiła wyremontować łazienkę. – To właśnie ten nieszczęsny remont łazienki zapoczątkował ciąg tragicznych przypadków w życiu Lucyny – mówią nam jej znajomi. To właśnie wtedy, w jej życiu pojawił się Krzysztof D. ( 48 l.). Rozwodnik, z trójką dzieci, które zostały przy matce, bez stałego miejsca zamieszkania, pracujący dorywczo. Pochodził z sąsiedniej Zawoi. Lubił zaglądać do kieliszka. Lucynę kojarzył z młodych lat. Teraz miał remontować jej łazienkę. 

Remont szybko się skończył, a Krzysztof D. został. Zamieszkał w domu Lucyny i jej ojca. - Nie byłem z tego powodu zadowolony, Lucyna miała kiedyś lepszego chłopaka. No ale, ja się nie wtrącałem. Oni mieszkali w jednym pokoju a ja w drugim. Korzystaliśmy wspólnie z jednej kuchni – opowiada nam pan Władysław. 82 –letni staruszek nie może powstrzymać łez na wspomnienie tragicznych wydarzeń.  Związek Lucyny i Krzysztofa trwał około roku. Jak nam opowiadają miejscowi, Krzysztof był bardzo zazdrosny o Lucynę, choć ona mu nie dawała mu ku temu żadnych powodów. Z czasem kobieta ograniczyła kontakty z przyjaciółkami, miała mówić wprost, że każda jej nieobecność w domu wywołuje u jej  partnera niepohamowaną złość. 

Dla nikogo we wsi nie było tajemnicą, że Lucyna utrzymywała Krzysztofa, dała mu dach nad głową, próbowała "wyprowadzić na prostą".  – Znalazła mu nawet dobrą pracę, chciała, żeby do niej chodził. Głośno protestowała, gdy nadużywał alkoholu – mówi nam znajoma z pracy kobiety. Tragedia wydarzyła się we wtorek, tuż przed długim, czerwcowym weekendem. Dochodziła siódma rano. Tego dnia Krzysztof miał iść do pracy. Lucyna szybko się zorientowała, że jej partner nigdzie się nie wybiera, bo jest pod wpływem alkoholu. Zdenerwowała się, bo to nie był pierwszy raz, gdy Krzysztof na rzecz nałogu zaniedbywał pracę. Już nie raz się o to kłócili.  – Lucyna już kilkukrotnie chciała się z nim rozstać właśnie przez alkohol – mówi nam jej znajoma. Jednak tego dnia powiedziała "dość"; spakowała rzeczy Krzysztofa do reklamówki i wyniosła przed dom. To rozwścieczyło jej konkubenta. Nie miał zamiaru rozstawać się z Lucyną i kolejny raz zostać bez dachu nad głową oraz bez źródła utrzymania. 

Słyszałem, że się kłócą, widziałem go jak siedział tu, na klatce schodowej, nie chciałem się wtrącać, wziąłem kawę i poszedłem przed dom – odtwarza przebieg zdarzenia pan Władysław. Potem staruszek widział, jak Krzysztof wybiega przed dom i zaraz do niego wraca.  – To wszystko działo się bardzo szybko. Usłyszałem wołanie córki: "TATUŚ" – mówi pan Władysław i zaczyna płakać. To właśnie wtedy wszedł do domu z powrotem i zobaczył leżącą na podłodze Lucynę, a na niej siedzącego Krzysztofa z siekierą w ręku. – Córka była w samej bieliźnie, a on na niej siedział i uderzał ją siekierą w głowę – płacze staruszek. 

W sumie Krzysztof D. zadał swojej partnerce 3 ciosy siekierą. Próbował także zabić pana Władysława, ale siekiera zsunęła się po jego ramieniu. Morderca wyrzucił siekierę w krzaki i uciekł. Poszedł na najbliższego zakładu pogrzebowego i przyznał się do zabicia kobiety. W tym czasie ojciec wraz z sąsiadem próbowali ratować córkę.  – Nie było czego ratować, zmarła od razu – mówi pan Władysław.  Ok godziny 9.40 policjanci otrzymali zgłoszenie o morderstwie. Przed domem pana Władysława zrobiło się niebiesko od błysków radiowozów i karetek.  – Potem już nie mogłem wchodzić do domu, wszystko zaplombowali – mówi. Starszy pan zamieszkał u dalszej rodziny. Pochował córkę. Długo przytulał trumnę z jej ciałem, zanim spoczęła w grobie. Krzysztof D. po wytrzeźwieniu usłyszał zarzut zabójstwa swojej partnerki i został aresztowany tymczasowo na 3 miesiące. Grozi mu dożywocie. 

Sonda
Czy kary za stosowanie przemocy wobec bliskich powinny być wyższe?
Dramat w Juszczynie: Zamordował Lucynę siekierą

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki