Kraków. Zabójstwo 67-latka. Jego żona główną oskarżoną
Kara dożywotniego pozbawienia wolności grozi 53-letniej Marcie O., która została oskarżona o zabójstwo swojego męża. Ciało 67-letniego Jana Z., po tym jak zniknął z os. Kalinowego w Krakowie w maju 2024 r., odnaleziono w miejscowości Oblekoń w pobliżu Buska-Zdroju. Jak ustalili śledczy, do zbrodni doszło w stolicy Małopolski, ale ciało mężczyzny zostało przewiezione do sąsiedniego województwa. Z uwagi na to, że zostało spalone, żona ofiary usłyszała zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Kobieta nie jest jedyną osobą, która odpowie za zbrodnię, bo w tym gronie są jeszcze jej córka z pierwszego małżeństwa, która w czasie zdarzenia miała ledwie 19 lat, i znajomy mężczyzna.
- Nadto zarzuty w sprawie prokurator przedstawił jeszcze 2 osobom, tj.: Sandrze O. związany z zacieraniem śladów w/w zabójstwa dokonanego przez jej matkę, a Arturowi A. związany z zacieraniem śladów tego zabójstwa i dodatkowo zarzut związany z niepowiadomieniem upoważnionych organów o zbrodni zabójstwa i miejscu pobytu jego sprawcy - informuje Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach, która skierowała właśnie do sądu akt oskarżenia.
Pieniądze motywem zbrodni?
Artur A., w przeciwieństwie do obu kobiet, przyznał się do winy, w wyniku czego prokurator skierował do sądu wniosek o uznanie go za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów i wymierzenie bez przeprowadzania rozprawy uzgodnionej z nim kary. Chodzi o 8 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania wyroku na okres próby wynoszący 1 rok i karę grzywny.
To nie wszystko, bo Marta O. usłyszała ponadto zarzut oszustwa na szkodę ZUS. Nie wiedząc, że mężczyzna nie żyje, podmiot wypłacił mu jeszcze ponad 27 tys. zł w postaci emerytury. Na osiedlu, gdzie mieszkało małżeństwo, ich sąsiedzi plotkowali, że Jan Z. był bardzo zamożny, bo przez wiele lat pracował we Francji. Krótko przed zatrzymaniem kobiet, do którego doszło w sierpniu ub.r., 53-latka miała kupić córce mieszkanie.
- Ciekawe, skąd na nie miała, przecież są bardzo drogie – powiedzieli mieszkańcy "Super Expresowi".