Podhale: Dyrektor zwolnił mnie z pracy, bo poskarżyłam się na brak maseczek

2021-02-18 6:15

Renata Piżanowska (50 l.), położna ze Szpitala Powiatowego w Nowym Targu, w marcu ubiegłego roku została zwolniona dyscyplinarnie z pracy tylko za to, że napisała na swoim prywatnym profilu w mediach społecznościowych, że w jej szpitalu brakuje maseczek ochronnych i innych środków ochrony osobistej. Był pierwszy tydzień pandemii. Wczoraj przed sądem rejonowym w Nowym Targu rozpoczął się proces położnej. Kobieta domaga się przywrócenia stosunku pracy. Podczas pierwszej rozprawy zostali przesłuchani świadkowie. Kilku nie stawiło się na wezwanie. Byli to świadkowie szpitala.

Był 18 marca 2020 roku, w Polsce zaczęto odnotowywać pierwsze zakażenia koronawirusem. Szybko okazało się, że w szpitalach brakuje maseczek i kombinezonów ochronnych oraz płynów dezynfekujących. Na pomoc medykom ruszyły krawcowe, które same zaczęły szyć maseczki i przekazywać je placówkom medycznym. To właśnie wtedy Renata Piżanowska, położna pracująca w szpitalu w Nowym Targu od 26 lat, zamieściła na Facebooku dwa zdjęcia. Na jednym widać uszkodzone przez płyn do dezynfekcji dłonie. A na drugim maseczkę, którą położna sama zrobiła z ręcznika papierowego. Fotografie zostały opatrzone wpisem, z którego wynika, że w szpitalu brakuje maseczek i środków ochrony osobistej. 

– Zachowanie bezpiecznego dystansu w mojej pracy nie było możliwe, pracowałam na oddziale neonatologicznym, a maseczek nie było – mówi nam pani Renata.

Tak więc Panie prezydencie Andrzeju Dudo, nie mamy wszystkiego, jak widać - napisała Pani Renata na Facebooku. To właśnie ten wpis rozwścieczył jej szefa. Dwa dni po po jego zamieszczeniu położna została zwolniona dyscyplinarnie, po 26 latach pracy, w trybie natychmiastowym, w momencie gdy epidemia się rozpędzała, szpitale pękały w szwach i brakowało personelu medycznego. Dyrektor Marek Wierzba przyznał, że zwolnienie miało bezpośredni związek z wpisem na Facebooku.

- Mój wpis był aktem desperacji i krzykiem rozpaczy. Był prawdziwy. Żałuję, że tak późno o tym napisałam, bo już dwa tygodnie wcześniej brakowało dosłownie wszystkiego- mówi Pani Renata. Położna nie zgodziła się z wypowiedzeniem i skierowała sprawę do sądu. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa, bez udziału mediów. Przesłuchania zostali na niej świadkowie. Kilku z wezwanych nie stawiło się na rozprawie, byli to świadkowie wskazani przez szpital.

Pani Renata walczy nie tylko o przywrócenie do pracy, ale także o dobre imię. - Ja tylko napisałam prawdę - podkreśla. Po zwolnieniu bezskutecznie próbowała znaleźć nowe zatrudnienie. Jak przyznaje, wysłała swoje CV do ponad 40 szpitali, nikt nie chciał jej zatrudnić. W końcu rozszerzyła swoją działalność i została położną środowiskową. 

Kolejna rozprawa odbędzie się 8 kwietnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki