Tragiczny wypadek. "Dobrzy ludzie, zawsze pomocni"
– To moi sąsiedzi. Znam ich od czasów „Farelu” (zakład produkujący urządzenie grzewcze zwane Farelką - red.), potem razem pracowaliśmy w „Philipsie”. Dobrzy, spokojni ludzie, zawsze pomocni – mówi poruszony pan Stanisław, sąsiad państwa K.
Była niedziela, 15 czerwca. Pogoda kapryśna – słońce z przelotnym deszczem. Emeryci wsiadają do swojego wysłużonego peugeota z ciastem w ręku. Przed nimi krótka, dobrze znana trasa – 15 kilometrów do Barcian, do brata Kostka. Tyle razy nią jechali. Tym razem wszystko poszło inaczej.
Na zakręcie tuż przed miejscowością, Kostek stracił panowanie nad autem. Samochód wypada z drogi i z ogromnym impetem uderza w przydrożne drzewo – dokładnie w stronę, gdzie siedziała pani Janina. Kobieta nie miała szans. Mężczyzna w ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Olsztynie. Lekarze walczą o jego życie. Ma liczne złamania i obrażenia wewnętrzne.
Nie jechali szybko, to miejsce jest zdradliwe. Wystarczy chwila nieuwagi albo mokra nawierzchnia i tragedia gotowa. Już pięć osób tu zginęło!
– mówi mieszkaniec Barcian.
Czarny punkt na mapie
To nie przesada. Kilkanaście metrów od miejsca wypadku stoją dwa pomniki ku pamięci wcześniejszych ofiar. Teraz dołączy kolejny. Janina spoczęła już na cmentarzu w Kętrzynie. Na jej pogrzebie zjawiły się tłumy – rodzina, sąsiedzi, znajomi z pracy.
– To była kobieta o wielkim sercu. Zawsze z ciastem, zawsze z uśmiechem, taka nasza babcia osiedlowa – wspomina pani Teresa, sąsiadka.
W miejscu tragedii, na korze drzewa, widnieje głębokie wgniecenie. W trawie jeszcze leżą fragmenty karoserii. – Co jeszcze musi się stać? Ilu ludzi ma tu zginąć, żeby ktoś się tym zajął? – pytają mieszkańcy. To nie była brawura. To był zwykły wyjazd do rodziny. Tyle że z fatalnym zakończeniem.
Klamra tragedii zamyka się w jednym miejscu – zakręcie śmierci, gdzie w odstępie lat życie straciły kolejne osoby. Teraz – Janina K., dobra sąsiadka, kochająca żona, babcia, która tylko chciała dojechać na rodzinny obiad. Jej mąż leży w szpitalu, nieświadomy, że nie ma już do kogo wracać.