- W Olsztynie, w pobliżu Starego Miasta, doszło do dramatycznego zdarzenia. 24-letnia kobieta zaatakowała partnera, raniąc go w brzuch, co doprowadziło do śmierci mężczyzny.
- Kobieta została zatrzymana, a prokuratura bada okoliczności zdarzenia.
- Czy to tragiczne wydarzenie jest odosobnionym incydentem, czy symptomem szerszego problemu w tej okolicy?
Tak było w nocy z piątku na sobotę (8/9 sierpnia) policjanci pojechali na interwencję do mieszkania położonego w jednej z kamienic w centrum Olsztyna. Służby wezwali mieszkańcy kamienicy, zaniepokojeni odgłosami awantury.
Kiedy policjanci weszli do mieszkania, zastali tam 24-letnią kobietę i jej 31-letniego partnera. Mężczyzna był ranny w brzuch. Na miejsce przyjechała też załoga karetki pogotowia, która opatrzyła młodego mężczyznę i zabrała go do szpitala. Kobieta została zatrzymana.
Po chwili na miejscu byli już kryminalni, policyjny technik i prokurator, którzy przeprowadzili szereg czynności procesowych niezbędnych do odtworzenia okoliczności zdarzenia.
- mówił dla „Super Expressu” podkom. Jacek Wilczewski z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Mężczyzna nie przeżył ataku 24-latki. Zmarł w szpitalu. Paulina S. bagatelizuje swoją winę. Śledczy mają inne zdanie w tej sprawie. Prokurator zdecydował o przedstawieniu 24-latce zarzutu usiłowania zabójstwa i wystąpił do sądu o zastosowanie wobec niej środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Sąd przychylił się do tego wniosku.
24-latka musi jednak liczyć się z tym, że może odpowiadać nie za usiłowanie zabójstwa, lecz za zabójstwo. Decyzja w tym zakresie oraz powołanie biegłego lekarza medycyny sądowej leżą w kompetencji prokuratora prowadzącego śledztwo.
Do miejsca, gdzie rozegrał się dramat, policja przyjeżdża często. W pobliżu – jak w wielu polskich miastach – nie brakuje sklepów monopolowych. Wprowadzona kilka lat temu w Olsztynie nocna prohibicja jakby tutaj nie obowiązywała. Pijanych ludzi można tutaj spotkać o każdej porze dnia i nocy.
- Awantury widziałam tutaj często – mówi w rozmowie z „Super Expressem” mieszkanka Olsztyna, która przez kilka lat pracowała w sklepie, mieszącym się kilkadziesiąt metrów od miejsca tragedii.
- Klienci kłócili się ze mną niemal codziennie. Byli pijani, pluli na szyby, krzyczeli. Każdego dnia w tej okolicy coś się działo. Jak nie pijany człowiek na ulicy to kłótnia albo wrzaski - dodaje kobieta.