Sąd przywrócił Karola S. do służby. Argumentuje to jego wcześniejszą wzorową postawą. Śmiertelny wypadek uznał za incydent. – To była egzekucja! Nie jakiś incydent – denerwuje się Zbigniew Ostaszewski, ojciec ofiary. – Syn w niczym nie zawinił, a policjant, nie bacząc na bezpieczeństwo osób postronnych, ścigał go, jakby Daniel był groźnym bandytą – dodaje oburzony mężczyzna. Do tragedii doszło w Dobrym Mieście (woj. warmińsko-mazurskie), pod Olsztynem, w kwietniu 2019 r. Daniel na crossowym motocyklu przyjechał zatankować. Policjanci zauważyli, że nie ma tablicy rejestracyjnej. Gdy wyjeżdżał, ruszyli w pościg. Daniel uciekał. W lesie został dogoniony i rozjechany przez policyjne auto. – Policjant nie powiadomił oficera dyżurnego o podjęciu pościgu, jego przyczynach. Nagranie pokazuje, że policjanci widzieli, jak Daniel bez tablic wjeżdża na stację, tankuje, płaci. Mogli dokonać czynności służbowych – argumentuje mecenas Lech Obara.
Polecany artykuł:
Funkcjonariusz wrócił do służby. Co na to policja?
Funkcjonariuszowi grozi osiem lat odsiadki. – Niebawem zapadnie wyrok, ale obawiam się, że będzie niesprawiedliwy. Sędzia to krewna jednego z policjantów – twierdzi Zbigniew Ostaszewski. Wiele wniosków dowodowych rodziny przepadło. – Szokuje, że sąd oddalił wniosek o przesłuchanie świadka, za którym ów policjant prowadził podobny pościg. Skończył się potrąceniem – dodaje Obara. Policja nie komentuje przywrócenia do służby. – Decyzja należała do sądu i tam należy się zwrócić z pytaniami – ucina dyskusję podkom. Rafał Prokopczyk z olsztyńskiej policji.
Podcasty
Playlisty tematyczne
