Małżeństwo zderzyło się z rozpędzonym pociągiem. Nie mieli żadnych szans
- To nie przypadek. To przeklęte miejsce - tak mówią mieszkańcy Rudzienic (woj. warmińsko-mazurskie), którzy dobrze znali Helenę i Antoniego L. 21 marca starsze małżeństwo ruszyło na zakupy do Iławy. Mieli też zatrzymać się w aptece. Pan Antoni niedawno wyszedł ze szpitala po problemach z sercem. Do domu już nie wrócili.
Na niestrzeżonym przejeździe kolejowym ich auto wjechało wprost pod pociąg jadący z Olsztyna. Maszynista nie miał szans zahamować. Zderzenie było potężne. Samochód został doszczętnie zmiażdżony. Małżeństwo zginęło na miejscu.
Helena L. miała 75 lat. Była pomocną, ciepłą kobietą. Przez lata pracowała jako pomoc dentystyczna. Antoni L., 79-letni emerytowany kolejarz, znał tory jak własną kieszeń. Tym trudniej pojąć, że właśnie na nich zginął. Jakby miejsce przyciągało śmierć.
Wcześniej niemal w tym samym miejscu zginął syn seniorów
Ten przejazd od dawna budzi strach. Nie pierwszy raz doszło tu do tragedii. Rok temu zginął tu starszy mężczyzna. Jedenaście lat temu życie stracił Marcin L., syn starszego małżeństwa. Miał 34 lata. Zderzył się czołowo z innym autem. Niespełna sto metrów od torów. Zginął na miejscu. Pochowany został w Iławie. Niedawno dołączyli do niego rodzice. – Jakby ich do siebie ściągnął – mówi sąsiad rodziny L. Zostali pochowani razem – w jednym grobie w Iławie. Na pogrzebie były tłumy.
Ludzie w Rudzienicach mówią wprost - to przeklęty punkt. Miejsce, które zabiera kolejne życia. Choć przejazd miał sygnalizację, nie było rogatek. Sekunda nieuwagi, słońce, zasłabnięcie – wystarczy moment.
"Przeklęty przejazd" do zamknięcia?
Po tej tragedii zapadła decyzja. PKP planuje zamknąć oba przejazdy w Rudzienicach. W ich miejscu powstanie wiadukt. Ma zakończyć czarną serię i uratować przyszłe życia. Modernizacja linii ruszy już za niespełna dwa lata.